< > wszystkie blogi

Chelios powiada

Trzeźwym okiem spogląda na świat

Jestem wolny i wierzę w siebie, nie w cuda.

22 października 2011
Sprawa wiary to największa ówczesna kontrowersja. Kto daje ludziom prawo o decydowaniu za kogoś, w co ma wierzyć, jak żyć i grożenia strasznymi konsekwencjami za niesubordynację? Żeby to wszystko jakoś określić trzeba by przeanalizować kilka tysięcy lat. Jestem jednak świadom, że historia którą znamy ze szkół, czy przede wszystkim z nauki Kościoła to niekiedy najzwyczajniejsza ściema. Pozwolę sobie na napisanie kilka istotnych czynników, wpływających na moją filozofię.

Fundamentalnym zagadnieniem jest geneza - sposób w jaki to się wszystko zaczęło (czywiście na przykładzie chrześcijaństwa). Więc dawno temu pewna grupka rybaków, pasterzy, cieśli i innych rzemieślników postanowiła, że wymyśli sobie nową religię, którą oprze na przepowiedni i nazwie ją jedyną prawdziwą. Badacze zajmujący się Pismem św. kupę czasu temu stwierdzili, iż jest to księga oparta na różnych mitach i wierzeniach zapożyczonych od innych starszych wyznań, gł. judaizmu. Skrajnie różne testamenty nie przeszkadzają Kościołowi by omamiać i wybielać ciemną przeszłość swej instytucji. Również fantastyka zawarta na stronach Biblii, którą nauka potrafii racjonalnie wyjaśnić traktowana jest jak coś boskiego, niepodważalnego. Wydawać by się mogło, że tak nieudolnie zaplanowana działalność nie przetrwa zbyt długo, a jednak...

Kolejnym ważnym czynnikiem jest sama wiara. Jak ona wygląda we wspólczesnych czasach (w ogromnej większości przypadków)? Rodzice zmuszają dziecko by te szło z nimi do kościoła na msze, wielu idzie się tylko pokazać, żeby "nie gadali". Moi kumple tak chodzą, nie wiem czy im w domu każą, czy co, ale jak pytam jakie było kazanie mają problemy z powiedzeniem. O to właśnie chodzi, że tak naprawdę oni nie wiedzą po co chodzą, jeśli ktoś się ich pyta jakiego są wyznania mówią, że katolicy, ale w rzeczywistości traktują to jak narzucone z góry, bo ktoś ich sklasyfikował i określił. Co chcę powiedzieć, mianowicie tacy ludzie wybierają jakby spośród dostępnych wariantów, dlatego wygląda to w ten sposób, nie judaista, nie protestant, nie ktoś tam, więc katolik, ateista nie wchodzi w grę za sprawą presji społeczeństwa, a przede wszystkim jego podstawowej komórki jaką jest rodzina. Innym skrajnym typem wyznawców są te babcie i dziadki, które chodzą bronić krzyża, czy do sklepów, żeby przebijać prezerwatywy, by nie daj bóg tacy młodzi nie żyli w grzechu itd. Ten typ istot charakteryzuje się zbyt dosłownym odbiorem nauk kościelnych, wyzywają innych od szatanów, bluźnierców, przyszłych lokatorów piekła (to też ciekawy wątek, bo nikt nie wie jak wygląda, a każdy mówi, że jakiś grzesznik będzie się tam smażył, ale to jest tylko i wyłącznie efekt oddziaływania psychologicznego) oraz innego rodzaju "zła", a sami nie szanują reszty społeczności, nawet władz. Jednym słowem hipokryzja jak cholera.

Jak takie kółko mogło urosnąć do nie bagatela 2mld. stowarzyszenia? Odpowiedź jest nadzwyczaj prosta. We wczesnym okresie działania tej religii ludzie szukali jakiejś alternatywy dla własnego stylu życia, obowiązków, praw itp. którą oferowało chrześcijaństwo, z racji tego iż nie było jeszcze islamu, obiecującego kilkanaście czy kilkadziesiąt dziewic po śmierci, ludzie decydowali się wstąpić do tej z początku sekty. Wizja miłosiernego opiekuna, sprawiedliwości i pięknego życia po dokonaniu żywota to nie było byle co dla tych prostych ludzi, bo to właśnie za sprawą plebsu i innych niskich warstw społecznych chrześcijaństwo przekształciło się w religię. A jeszcze obietnica sądu ostatecznego w znacznym stopniu wpłynęła na decyzję tych w gruncie rzeczy niewolników. Oczywiście jak każda organizacja miała swoje prawa, ale i obowiązki wraz z zakazami, z tym słynnym przykazaniem pierwszym. Nie obyło się bez szarlatanerii i innego rodzaju demagogów, którzy swoimi pięknymi mowami jednali sobie zwolenników. Co nie pozwalało zrezygnować? Groźby, różnego rodzaju straszne obietnice, wizje zła i ch*j wie czego wywołujące najzwyklejszy w świecie strach.

Religia, wyznanie, to przede wszystkim psychologia. Najprostszym przykładem są kapłani i samozwańczy przywódcy duchowi. Rób to ,nie rób tego, dawaj więcej na tacę itd. Oczywiście wśród tego bagna znajdą się perełki, będące ofiarami systemu, które się nabrały, bądź po prostu mają "złote serce" i skazują własne osoby na psychiczną kastrację. Wracając do sedna, cała psychologia opiera się na nieświadomości. Różne zdarzenia czy odczucia są nietrafnie interpretowane, co w efekcie wywołuje to co wywołuje, czyli wiarę w kogoś lub coś. Dlaczego nie ma już religii politeistycznych opartych na wierze w niewyjaśnione zjawiska przyrodnicze w cywilizowanym świecie? Bo takich nie ma, jedynie indianie z Amazonii, czy buszmeni z Afryki jeszcze mają kult tych sił. Prędzej czy poźniej gł. religią stanie się nauka, która wyprze wszystkie niepoprawne, niezrozumiałe i nie mające sensu konteksty z naszego życia.

Pominąłem fakty, że Pismo św. nie jest dziełem historycznym, że najnowsze badania naukowe dają nam odpowiedzi na różne pytania dotyczące wiary w Boga, choćby specyficzne odczucie obecności jakiejś istoty wyższej, że nie znamy historii w 100% prawdziwej, że brak jakichkolwiek dowodów na istnienie postaci z Biblii, że obietnice zawarte w tej księdze się nie spełniły i wiele, wiele innych. 
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi