< > wszystkie blogi

Chelios powiada

Trzeźwym okiem spogląda na świat

Ślepota, czy laicyzm?

7 października 2012
Sprawa wiary, czy konkretniej - religii jest dość ciężkim tematem do dyskusji. Każdy, kto próbuje wziąć w niej udział, musi się opowiedzieć po jednej ze stron lub też nie opowiadać i zostać agnostykiem. Debata natury filozoficznej jest od zarania dziejów podejmowana i nierozstrzygana, albo ma swój wynik, tylko że nie każdy chce przyjąć taki rezultat do wiadomości, więc zaczyna wytykać nieścisłości (o ile takie w ogóle są). Co o tym sądzić?

Po co człowiekowi religia? Wielu odpowie: jak to po co? Przecież religia kształtuje moralny aspekt życia, wprowadza kodeks, który zabrania pewnych czynów. Można by się z tym zgodzić, ale ja osobiścię odrzucam ten argument, uznając go za bezzasadny. Wyjaśnię dlaczego, otóż człowiek, załóżmy - katolik, będzie rozumiał zasady moralne jako coś, co przychodzi z zewnątrz, tzn. nie posiada moralności, a jedynie z niej korzysta. Natomiast racjonalista definiuje moralność inaczej (powiem na własnym przykładzie), jest to coś, co znajduje się w jego umyśle, element świadomości, czego jest właścicielem. Jeśli kocha drugą osobę, to nie dlatego że ktoś mu każe lub na to zezwala, a dlatego że tak czuje i rozumie własny umysł, własną biochemię. Ja osobiście lubię się posługiwać przykładem zwierząt, np. jest gatunek lwa afrykańskiego i gazeli. Lwy aby zaspokoić głód polują na inny gatunek (tak jak ludzie i założyciele chrześcijaństwa). Swoją rodzinę otaczają opieką, wsparciem, miłością, natomiast gatunek gazeli traktują jako obcych osbników (coś jak wyznawcy religijni, którzy dzielą na lepszych i gorszych), więc nie ma tutaj miejsca na jakiekolwiek wyższe emocje.

Dzisiaj zajmę się tylko jednym elementem związanym (a przynajmniej uzurpowanym przez religię) z systemem wierzeń religijnych - moralnością. Irytuje mnie to strasznie kiedy mówi się, że gdyby nie religia na świecie panowałby niewiadomo jaki chaos, bzdura! Może wtedy ludzie zaczęli by w końcu myśleć o sobie i innych jako jednym gatunku. Czy każdy ateista, który uważa że kodeks moralny posiada na własność (przypmnę - chrześcijanin tylko z niego korzysta) jest zły? To właśnie takie myślenie, pogląd, iż sami przed sobą, a nie przed kimś innym (np. Bogiem) odpowiadamy za pewne uczynki, jest najrozsądniejsze. Kiedyś Benedykt XVI (najwyższy przedstawiciel Kościoła Katolickiego) powiedział, że za całe zło zeszłego stulecia odpowiedzialni są ateiści. Wg mnie to najzwyklejsze szukanie kozła ofiarnego. Richard Dawkins zripostował te słowa następująco: Hitler, synonim zła XX wieku nigdy nie ogłosili apostazji, ani nie zostali wyrzucony z wspólnoty KK (a manifestował swoją wiarę co potwierdzają fakty historyczne), co więcej arcybiskup Monachium w 1939 odprawiał mszę, aby podziękować za ocalenie Fuhrera podczas zamachu na jego osobę. Skoro najwyżej stojący w hierarchii KK człowiek stwierdza takie rzeczy, to każdy katolik powinien być odpowiedzialny za jego słowa (nikt nie postulował aby odszedł ze stanowiska).

Podsumowując, argument iż za całe dobro na świecie odpowiada religia, czy Kościół jest jednym z najbardziej bezczelnych. Ponadto jak można doszukiwać się związku pomiędzy ateizmem a zjawiskiem zła (Ratzinger podał przykład Stalina)? Jak już podkreślałem, wg teorii racjonalistów każdy odpowiada za własne czyny (katolicy liczą na "sąd ostateczny", właśnie dlatego potrzebny jest sąd na ziemi, który na bieżąco rozlicza z występków), inaczej postrzega moralność (np. różne rozumienie pojęcia "kradzież"), więc i inaczej postępuje będąc tego całkowicie świadomym (oprócz pewnych przypadków choroby psychicznej). Nikt nie dał mu regulaminu postępowania, który może przestrzegać albo złamać. On po prostu został tak zaprogramowany przez naturę, otrzymał taki rozwinięty model instynktu.
 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi