< > wszystkie blogi

Made in Uszak

NIc ciekawego z życia codziennego

Po długiej przerwie...

12 lutego 2011
  W natłoku oboiązków życia codziennego często zapomina się o pewnych sprawach. Niewątpliwi taką można nazwac ten oto blog, który przez ostatni miesiąc bardzo zaniedbałem. Można wręcz powiedziec, że kompletnie olałem lub poszedł w odstawkę.
Wpływ ma na to wiele czynników. Pierwszym i niezwykle istotnym jest szkoła, a konkretnie czas przed sesją jak i ona sama. Jak każdy student wie jest to czas zaliczeń, popraw. Generalnie zapierdzielu na najwyższych obrotach. Pochłania to mnóstwo energii , której potrzebuję do innych spraw , oraz cennego czasu. Zwłaszcza jeśli czyjeś ambicje sięgają nieco wyżej aniżeli otrzymanie "zala" lub trójeczki. Wtedy sprawy się jeszcze bardziej komplikują. Po maratonach ze wszelkiej maściami historiami , podstawach funkcjonowania stosunków międzynarodowych czy innych tego typu zabawach nie chce się kompletnie nic.

Kolejnym wyzwaniem dla mojego 24-o godzinnego dnia jest moja ukochana Natalka. Jak wiadomo szczęśliwi czasu nie liczą a, że z nią jest to bardzo wysoki stopień tego uczucia to znika on nieubłaganie. Tak jak i siły.
Poza tym sprawy codzienne, pomóc komuś z domowników, przynieśc , podac, etc.
Postaram się nieco poukładac  czas od stycznia do połowy lutego i po krótce opisac co się działo , aż do teraz.

Styczeń generalnie upłynął na nauce. Z ciekawszych wydarzeń mogę odnotowac wizytę batmana, znanego także w niektórych kręgach pod nazwą ba... księdza.
Płynęła zakrojona na wielką skalę akcja zaliczanie. Nerwowe nauki do ostatnich kolosów, po których będzie nieco czasu na przygotowanie do sesji.
Generalnie poszło mi z tym dobrze, aczkolwiek częśc mogła wypaśc nieco lepiej. Z zajęc integracyjno- krajoznawczych odnotowac mogę chyba tylko jedno spotkanie w gronie przyjaciół przyprawione niewielka(naprawdę!) ilością alkoholu. Ot raptem 2 piwka co jak na studenta jest ilościa wręcz smieszną. Chyba by to było na tyle z tego miesiąca . Przejdzmy w takim razie do czasów nieco mniej odległych ( co za określenie :p ).

Luty to dla wielu studentów czas rozpaczliwej walki o utrzymanie się przy życiu. Na szczęście dane mi było nie należec do tej grupy, ponieważ skutecznie szło mi zaliczanie kolokwiów na w miare dobre oceny i bez większych nerwów mogłem przystąpic do sesji. Za nią mogę sobie wystawic 3 pkt na 4 , gdyż jeden przedmiot ewidentnie mi nie poszedł i z oczekiwanej minimum oceny dobrej zrobiła się dostateczna.
Luty to dla mnie w pewnym sensie juz przełomowy miesiąc bo poza zaliczonym pierwszym semestrem czekała mnie podróż (już druga) do mojej wybranki serca.
   W międzyczasie zmieniłem także telefon na nowy. Dlaczego o tym wspominam, aby się pochwalic?. He he po części też ale także ta informacja przyda się nieco dalej w mym jakże nudnym i długim opowiadaniu o wszystkim i o niczym. Ciekawe ilu z Was , drodzy czytelnicy dobrnie do końca tej notki. Fakt jest co pisac bo była spora przerwa. Jeśli się jeszcze doda do tego moje straszliwe wodolejstwo to wychodzi takie oto liryczne monstrum. Wrócmy do tematu.
Wyjazd zaplanowałem na poniedzialek w nocy, czyli najszybciej jak się dało po sesji. Samo pakowanie i dotarcie do autobusu było totalnie normalne , czyli nudne. Nie ma więc co go opisywac. Sytuacja się zmieniło w autobusie. Sam w sobie mnie pozytywnie zaskoczył, bo po ostatnim strasznie niewygodnym oraz ciasnym jak na trase Zakopane - Gdynia. Niewiele zabrakło a podróż zakończyłaby się już w Łodzi bo jakiś debil , kretyn, idiota w tirze próbował wymusic pierwszeństwo. Skończyło się na hamowaniu klaksonie i kilku "kurwach" kierowcy.
Prawdziwe przygody dla mnie zaczęły się , gdy myślałem , że najlepsze juz za mną. A tu nagle , koło 3 w nocy mojemu nowiutkiej , wymarzonej Nokii coś odbiło. Zrobiła się ciepła i nie dało się jej włączyc. Fakt ten odnotowałem dopiero około godziny 4 bo jak wiadomo w takich godzinach lubi się czasem podrzemac. Sennośc mi przeszła momentalnie. Rozpoczęły się gorączkowe rozmyślania co zrobic w zaistniałej sytuacji gdzieś w Polce. Bez telefonu to jak bez ręki albo i jeszcze gorzej. Na szczęście znalazła się osoba, która mnie wybawiła z opresji i pożyczyła telefon do wykonania połączenia w celu zreferowania sytuacji czemu będe niedostępny. W tym miejscu chciałbym podziękowac Ci drogi kolego, masz u mnie browara ;) 
Reszta trasy minęła juz bez niespodzianek i dotarłem szczęsliwie do upragnionego celu. No i tak docieramy do dzisiejszego dnia. Pobyt oczywiscie to juz moja sprawa.
TO by było na tyle.Do następnego wpisu , który powinien ukazac się szybciej niż poprzedni.

 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Autor
O blogu
Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi