Szukaj Pokaż menu

Jak to pewien facet przekonał się, że bycie chamem nie popłaca

60 612  
347   35  
"Zabrałem moją 70-letnią matkę, która jest częściowo sparaliżowana od dobrych 20 lat, na wyprzedaż garażową, która odbywała się niedaleko w sąsiedztwie. Przeszliśmy już niemal całą okolicę, gdzie oferowano tylko grille i zestawy do grillowania, aż przed jednym z ostatnich domów znaleźliśmy suszarkę. Niestety, nie byliśmy pierwsi i jeden facet, w dość ordynarny sposób, już się o nią targował..."

Kliknij i zobacz więcej!

Kolekcja intrygujących map CXXXVII - część Grecji, do której kobiety nie mają wstępu

51 378  
216   33  
W dzisiejszym odcinku m.in. gdzie w Europie nie można nosić burki, osiem sposobów na podzielenie Belgii, Karaiby przed europejską kolonizacją oraz jak zmieniała się na świecie oczekiwana długość życia.

#1. Plan reorganizacji Dżuby, stolicy Sudanu Południowego (z 2010 r., powszechnie krytykowany, raczej nie ma co liczyć na jego wdrożenie)


Plymouth Road Runner Superbird - samochód skazany na sukces i spektakularną porażkę zarazem

41 649  
257   27  
Wiesz, co jest najgorsze dla marki samochodowej, czy w ogóle dla jakiejkolwiek marki? Brak tożsamości. Gdy właściciel zwyczajnie nie wie, co z daną marką zrobić. I tak właśnie działo się z firmą Plymouth. Mogła być prężną marką z doskonałymi samochodami, a tymczasem...

Tymczasem w koncernie Chryslera z przełomu lat 60. i 70. Chrysler uchodził za markę luksusową. Dodge natomiast to pojazdy użytkowe (RAM) oraz tanie pojazdy dla ludzi, jednakże z zacięciem sportowym. Pojazdy Dodge znalazły pracę w policji (Coronet), gdzie były chwalone za niezawodność i mocne silniki. Dodge były gwiazdami filmowymi, jeździły nimi czarne charaktery w filmach, jak Charger w kultowym Bullit czy Challenger i samotny jeździec Kowalski w Znikającym punkcie. Firmę AMC mającą prawa do marki Jeep kupili w latach 80., więc Jeepa pomijam. Natomiast na Plymoutha zwyczajnie zabrakło pomysłu. Zatem robił on totalnie nijakie samochody, które były tanie i nie do końca dobre jakościowo i jakoś to leciało. Wszystko postanowiono zmienić w roku 1970, kiedy to na rynek wszedł ten samochód.


A w zasadzie to wszedł w 1969 jako Dodge Daytona i to z zamiarem startów w NASCAR. Jednak Chrysler miał inne plany i Daytona za wielkiej kariery w NASCAR nie zrobiła.


Za to Roadrunner i owszem. Czemu postawiono na Plymoutha? Bo firma ta od dziesięcioleci przechodziła przejściowe kłopoty finansowe i postanowiono w końcu jakoś jej pomóc. A jaka reklama może być lepsza od motosportu i sukcesów w NASCAR? Na początek o samym wyglądzie auta. Do wielkiego już Road Runnera (który był ubogim bliźniakiem Chargera) dodano aerodynamiczny nos z otwieranymi światłami i ogromne skrzydło. Czemu skrzydło było takie ogromne - o tym za chwilę. Sam nos wydłużył auto o kilka dobrych centymetrów i mierzyło 5 metrów i 61 centymetrów. Sporo jak na auto sportowe, ale kto tam by sobie takimi drobiazgami głowę zawracał. Samochód wyglądał szałowo, szczególnie jak miał winylowy dach i pomalowane na czarno okolice podnoszonych lamp.


Wróćmy na chwilę do Chargera Daytony, bo to on przecierał szlaki. Po dodaniu nosa samochód znacznie przyspieszył, bo o ile najmocniejszy drogowy wariant miał prędkość maksymalną na poziomie 232 km/h (podczas gdy wersja drogowa bez nosa osiągała niecałe 220 km/h), to autom szykowanym do wyścigów prędkość wzrastała jeszcze bardziej (do ponad 320 km/h). I tu objawiła się mała bolączka auta. Przy tych prędkościach tył był bardzo niestabilny. Trzeba było go jakoś dociążyć. Więc albo blok betonowy w bagażnik, albo spojler. Beton odpadł, bo ciążył cały czas, nawet przy niskich prędkościach, za to spojler i owszem się sprawdził.



Zapytasz dlaczego zatem nie montowano spojlerów na klapie bagażnika, tylko wywalono w kosmos takie wielkie skrzydło? Owszem, na początku montowano skrzydło w klapie. Tyle że to auto rozpędzało się do dość wysokich prędkości i przy tych prędkościach spojler odpadał od samochodu. Razem z klapą bagażnika. I wtedy ktoś wpadł na pomysł - a może zamiast do klapy bagażnika przymocujemy spojler do samochodu? Wszak błotniki raczej nie odpadną, choć jeśli chodzi o jakość samochodów produkowanych Plymoutha, to różnie z tym bywało i tu byłbym umiarkowanym optymistą, bowiem ta marka była znana z tego, że jej produkty mocno korodowały. Jednak w Dodge trzymały się solidnie. Na początku spojler był mniejszy. W NASCAR niespecjalnie to przeszkadzało. Ale był przepis, że trzeba wyprodukować trochę cywilnych aut wyglądających jak te w NASCAR, by mogły się ścigać. I wtedy ktoś spróbował otworzyć bagażnik. Klapa zatrzymała się na spojlerze. Więc zrobiono najsensowniejszą rzecz, mianowicie powiększono spojler tak, by można było otworzyć klapę bagażnika. I tyle, skoro Daytona przetarła szlaki, to wracamy do Road Runnera. Zatem jak wyglądała reszta samochodu? Cóż, zwyczajny Roard Runner, o czym przekonasz się dalej podczas opisywania wnętrza, bo tam też bywało ciekawie.


Silniki i napęd. Silniki generalnie były dwa. Kultowa, niezniszczalna, choć słabsza 440 (7.2 litra) o mocach od 375 do 390 KM.



I jeszcze bardziej kultowa, choć mocno kapryśna i dość zawodna 426 HEMI (7 litrów) o mocy 425 KM.


W samochodzie stosowane były 4-biegowe manualne skrzynie, a także 3-biegowe automaty TorqueFlite.


Jednak prawdziwym hitem był mechanizm różnicowy o ograniczonym poślizgu wewnętrznym (tak zwana szpera), a to już dawało nowe możliwości.


Wnętrze - no cóż, tu wychodzi to, jak bardzo ci z Plymoutha się spieszyli, by wyrobić się z dostosowywaniem aut do wymogów NASCAR i jak bardzo mieli klientów w przysłowiowej dupie. Bo o ile takie wnętrze jest super, fotele są takie jak trzeba, wajcha od biegów zakończona jak rękojeść od pistoletu wręcz miażdży (zwracam uwagę na szyby bez ramek i chowany słupek B, po opuszczeniu których auto wyglądało obłędnie)...



...i o ile nawet z automatem wyglądało to naprawdę nieźle...


...to dawanie trzyosobowej płaskiej, śliskiej, niewyprofilowanej kanapy z przodu w aucie z takimi osiągami (do setki najsłabsza cywilna wersja przyspieszała w 6,4 sekundy, a najmocniejsza w 5,6) uważam za porażkę i igranie z ogniem. Nie bardzo wyobrażam sobie kierowcę odjeżdżającego w zakręcie na miejsce pasażera. Serio. A i kierowcy narzekali na zbyt niskie zagłówki, co było mordęgą, bo nie wyłapywały głowy, która leciała do tyłu jak się wdepnęło mocno gaz.





Za to z tyłu miejsca jak na auto wyścigowe było w bród.


Bardzo fajnym elementem designerskim było umieszczenie zegarka w obrotomierzu. Dziś już takie rzeczy nikogo nie dziwią, ale auto było robione w roku 1970. A że zegarek przy okazji zasłaniał obrotomierz... A kogo to obchodziło. Miało wyglądać, a nie być funkcjonalne.


Za to klakson...


no właśnie.

Co do właściwości jezdnych, to generalnie auta z koncernu Chryslera były mocno chwalone za prowadzenie. Wygrywały każde porównania z autami z tamtego okresu. Hamulce także miały całkiem w porządku, a nawet zagościły tam fabryczne hamulce tarczowe na przedniej osi.


W NASCAR samochód zadebiutował w roku 1970 i swoją przygodę w tym roku zakończył. Samochód generalnie został skonstruowany tylko w jednym celu. By Richard Petty, który jeździł Fordem wygrywając seryjnie, co było do wygrania, zaczął znów ścigać się w Plymoucie. Cel został osiągnięty, Richard zasiadł za kierownicą Superbirda, wygrał 8 wyścigów i całe mistrzostwa, dominacja Forda została zakończona. Samochód osiągał 200 mil na godzinę (około 321 km/h) i był najszybszy w stawce. Ale ponieważ to był HEMI, to jak nie był zajęty zwyciężaniem, to był skupiony na psuciu się.



W roku 1971 zakończyła się również dominacja Plymoutha, bo zabroniono ścigać się z aerodynamicznie zmodyfikowanymi pojazdami. Nawet jeśli były w takiej postaci sprzedawane u dealerów. Na zmianę przepisów nalegał Ford i swoje racje ponoć poparł odpowiednią ilością Franklinów. I teraz właśnie wróćmy do sprzedaży tego auta. Bowiem tytułowy sukces już wyjaśniłem. Teraz czas na porażkę. Niestety sukcesy w wyścigach nie przekładały się na sprzedaż i pomimo wyprodukowania 1920 egzemplarzy (po jednym dla każdego dealera - wymagania, by samochód mógł się ścigać w NASCAR) niektórzy dealerzy przywracali go do stanu pierwotnego i robili zwykłe Road Runnery, pozbawiając ich skrzydeł i odkręcając aerodynamiczne nosy.


I tak to samochód, dzięki któremu firma miała powrócić w glorii i chwale, samochód, który odnosił niemałe sukcesy sportowe, który był naprawdę piękny, pogłębił jeszcze bardziej kryzys finansowy Plymoutha. Zabawa w wyścigi kosztuje. I nie pomógł nawet zawadiacko uśmiechający się Struś Pędziwiatr, który z każdej opresji wychodził obronną ręką, był znany ze swej szybkości, a do umieszczania jego wizerunku na samochodach Plymouth wykupił prawa od Warner Brothers.


Po roku 1970 Ford wrócił na tron w NASCAR, a Plymouth jako firma przestał istnieć w roku 2001. Tak kończą firmy, na które zwyczajnie nie ma się pomysłu. Wielka szkoda.

A dziś? Dziś trzeba głęboko sięgnąć do kieszeni, by mieć takie auto. Czasami i 300 000 dolarów nie gwarantuje, że staniemy się posiadaczem tego cuda. Najbardziej poszukiwana wersja to ta z HEMI. Ze względu na brak fabrycznej gwarancji dla aut z tym silnikiem sprzedano ich tylko 135 sztuk.


A jeszcze mniej, bo koło 32 szt. miało manualną skrzynię biegów. I to są białe kruki, a ich ceny - cóż, są siedmiocyfrowe i rzadko kiedy mają jedynkę na początku. Szacuje się, że dziś jeździ około 1000 szt. Superbirdów. A na koniec posłuchajmy, jak to gada. Bo bez tego ten artykuł zwyczajnie nie mógłby istnieć. Tu porównanie brzmienia 426 HEMI (Daytona) i 440 (Superbird).


Zobacz też: Facel Vega HK 500 - Francuska ślicznotka z amerykańskim sercem

257
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Kolekcja intrygujących map CXXXVII - część Grecji, do której kobiety nie mają wstępu
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu W Australii wszystko chce cię zabić. I nie są to tylko zwierzęta
Przejdź do artykułu Kierowca tej ciężarówki nie będzie miał trudnego życia
Przejdź do artykułu 12 faktów o pasie cnoty. Rzeczywistość była dość brutalna
Przejdź do artykułu Wyśmiejcie moją brykę, czyli roast samochodów
Przejdź do artykułu Typowe matki w akcji - jak tu ich nie kochać?
Przejdź do artykułu Auta pozostawione na mrozie przypominają dzieła sztuki
Przejdź do artykułu 12 lifehacków tak idiotycznych, że niemal genialnych
Przejdź do artykułu 20 najlepszych znaków znalezionych na marszu przeciwników Brexitu
Przejdź do artykułu HF Zero - włoski prototyp auta przyszłości z lat 70.

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą