Zakaz spożywania i sprzedaży alkoholu wprowadzony w Stanach Zjednoczonych pokazał, jak niewiele można osiągnąć odgórnymi zakazami, bo ludzkiej pomysłowości nie było końca.
Prohibicja była nie w smak wielu osobom - zarówno na samym dole, jak i na samej górze społecznej drabiny. Ówczesny prezydent USA, Herbert Hoover, miał zwyczaj chadzać na martini… do belgijskiej ambasady, ponieważ na obcym terytorium zakaz spożywania i sprzedaży alkoholu nie obowiązywał. A skoro nawet prezydent omijał prohibicję, to trudno było, aby szanowali ją „zwykli” obywatele.
Podczas prohibicji do sprzedaży trafiły koncentraty winogronowe nazywane „winnymi kostkami”. Na każdym znajdowała się informacja, aby pod żadnym pozorem nie rozpuszczać koncentratu w galonie wody i nie odstawiać płynu na dwadzieścia dni w zamkniętym zbiorniku, bo to wytworzyłoby wino. Tak szczegółowej instrukcji oczywiście nie sposób było się oprzeć.
Jednym z nieoczekiwanych skutków prohibicji był gwałtowny rozwój sieci aptek Walgreens. Zanim wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu, Walgreens posiadało zaledwie 20 aptek, by w 1933 roku mieć już niemal 500 placówek. Skąd nagły sukces sieci? A stąd, że wyjątkiem od prohibicji była whisky sprzedawana w aptekach - dlatego obroty Walgreens niemal z dnia na dzień wzrosły wielokrotnie.
Alkoholu sprzedawać nie było można, serwować go jako dodatek również nie - ale tego drugiego już trudniej było dopilnować. I tym samym (na swój pokrętny sposób) rozwinęła się kultura, bo popularność zyskały uliczne widowiska. Odwiedzający kupowali bilet, by zobaczyć atrakcję (którą równie dobrze mogła być zwyczajna świnia, bo nikt i tak nie zwracał na to uwagi), a przy okazji częstowani byli alkoholem. Był to kolejny z licznych sposobów na ominięcie prawa (które Winston Churchill uznał za afront wobec całej historii człowieka).
Prohibicja okazała się też sprzeczna z duchem nauki. Pewien profesor z Johns Hopkins University zażądał (i otrzymał!) 34 galonów whisky, by móc kontynuować badania. Prawdopodobnie „zapomniał” tylko wspomnieć, że przedmiotem badań był… wpływ upojenia alkoholowego na celność w grze w rzutki. Badania zrealizowano, wnioski opublikowano, whisky spożytkowano. Nauka ma się doskonale.
Jednym z bardziej udanych produktów prohibicji jest „Long Island Iced Tea” - drink, w którym jest tyle alkoholu, że co słabsi zawodnicy mogą poczuć zawroty głowy od samego zapachu. Jak to możliwe, że w czasie absolutnego zakazu sprzedaży alkoholu popularność zdobywały drinki*? W tym przypadku odpowiedź wskazuje nazwa - napój wygląda jak zwyczajna, niegroźna herbata, może więc być pity bez niepotrzebnego zwracania na siebie uwagi.
* - Zaznaczyć wypada, że to jedna z teorii o powstaniu Long Island Iced Tea. Jest co najmniej kilka osób, które przypisują sobie autorstwo przepisu na drinka w znacznie późniejszych niż prohibicja czasach. Zwolenników prohibicji nie brakowało - choć z czasem okazało się, że sporo było wśród nich hipokrytów, którzy popierali zakaz tak długo, jak długo nie dotyczył on ich samych. Tym samym amerykańscy senatorzy i kongresmeni dorobili się nawet własnych, niemal oficjalnych przemytników, którzy trudzili się dostarczaniem alkoholu przedstawicielom władzy. Można było? Jak widać, owszem.
Źródła: 1,
2,
3,
4,
5
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą