< > wszystkie blogi

coś, czyli vege powah

7 stycznia 2011
 Jakże modne ostatnio zrobiło się bycie vege i w ogóle prolife. Jakże to wszystko teraz jest trendi; być cynicznym indywidualistą z lustrzanką sony, mieć kolorowe włosy, kilka kolczyków i nie jeść mięsa. Apelować na każdym kroku o tym, że "zwierzątka cierpią, kiedy wy wpierdalacie mięso, kiedy kupujecie futra, to WY napędzacie tą machinę zła, WY, pieprzeni mięsożercy, a ja i mi podobni jesteśmy wspaniałymi zbawcami świata walczącymi o równość, braterstwo i wzajemny szacunek! Tak,VEGE POWAH!"

Ale zaraz. Coś tu nie gra. Jesteście vege i nosicie skórzane glany, chwaląc się ich zajebistością poprzez zdjęcia na fotoblogach? Jesteście vege i używacie kosmetyków testowanych na zwierzętach, które widać w tle waszych foci, poustawiane na półeczkach w łazience? Jesteście vege i palicie papierosy, w których filtrach coraz częściej używane są śladowe ilości świńskiej krwi? Hm.

Po co afiszować się swoim zajebistym, uber zdrowym stylem życia poprzez wklejanie na blogi / fotoblogi / stronki internetowe dziesięciu milionów smutnych filmów o tym, jak traktowane są zwierzęta hodowane dla futer czy pisklęta kurczaków? Po co apelować i prosić o podpisywanie kolejnych petycji w sprawie obrony praw zwierząt? Czy zdajecie sobie sprawę, kochani vege, że Chiny, Korea czy inne komunistyczne państwo będące swoistą potęgą gospodarczą ma głęboko w dupie krzyk kilku zasmuconych losem psiaczków wegetarian z Polski? Czy zdajecie sobie sprawę, że podpisując petycje dotyczące rzezi zwierząt w tak dalekich krajach w nawet najmniejszym stopniu nie przyczyniacie się do zmniejszenia ilości bestialskich morderstw na zwierzętach i wasze komentarze sprzeciwu i zbulwersowania absolutnie nic nie znaczą? Czy wiecie, że dużo bardziej przydalibyście się w schroniskach pracując jako wolontariusze, kupując jedzenie, wyprowadzając psiaki na spacer czy przygarniając jakieś bezdomne zwierzę do siebie, niż kiedy siedzicie wygodnie przed komputerami i piszecie smętne wypociny, zajadając przy tym najpewniej czipsy i zaraz otwierając w przeglądarce zabawne filmiki na joemonsterze? Czy poza pozą na pro vege, którą próbujecie wciskać innym (choć po kryjomu i tak wpieprzacie żelki pełne zwierzęcych chrząstek) jest w tym apelowaniu do społeczności cokolwiek szczerego? Musicie utwierdzać się w przekonaniu o swoim nastawieniu do tego modnego ostatnio vege i głosić tą prawdę wszem i wobec na fotoblogach czy blogach? Nie sądzicie, że to śmieszne? "Dzisiaj piłam kawę z mlekiem, sojowym, oczywiście, bo vege powah". "Kupiłam sobie nowy podkład, oczywiście z Ziaji, bo oni nie testują na zwierzętech, vege powah!" "Pięć lat temu kupiłem sobie glany, byłem w nich dwa razy, ale od tygodnia nie jem mięsa i muszę je sprzedać, kontakt na pw. No i oczywiście vege powah!". Trochę ogłady, dystansu! Osobiście naprawdę popieram kupowanie sztucznych futer zamiast prawdziwych, walkę z testowaniem kosmetyków na zwierzetach i nie mogę patrzeć na te wszystkie filmiki, na których fretki czy norki są obdzierane żywcem ze skóry i pod żadnym pozorem nie jestem na to obojętna, ale ludzie, przestańcie zachowywać się jak kaznodzieje XXI wieku! W skórzanych butach stoicie na wyimaginowanych ambonach nawrócenia, wygrażacie społeczeństwu pięścią prawej ręki, w lewej trzymając deodorant niszczący warstwę ozonową i ocieracie pot z czoła nakrytego czapą z miękkiego, króliczego futerka.  Banda hipokrytów. Szkoda, że akurat a'propos takiego tematu.


 

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi