Wystarczy trochę czasu i sprzyjających okoliczności, by następne pokolenie drapało się po głowie, zastanawiając się, o co właściwie tym starym chodziło.
Idealne miejsce na piknik? Oczywiście park – i to najlepiej taki, do którego nie mają wstępu nieodpowiedzialni opiekunowie psów. Zanim jednak na dobre upowszechniło się piknikowanie w parkach i na innych tego rodzaju terenach zielonych, preferowano miejsce zgoła inne. Cmentarze. Tych było pod dostatkiem – w przeciwieństwie do publicznych parków – a poza tym nieco odmiennie podchodzono do śmierci. Chociażby z powodu licznych epidemii śmierć była bardziej obecna w ludzkiej codzienności, a piknik na cmentarzu pozwalał „spędzić czas ze zmarłymi”.
Pół butelki wina między przyrodą a matematyką? Z całą pewnością niejeden gimnazjalista byłby takim rozwiązaniem zachwycony. Musiałby jedynie przenieść się do Francji… oraz w przeszłość, bo słynną praktykę wyeliminowano ostatecznie w 1981 roku. Jeszcze natomiast do połowy XX w. nawet dzieciom poniżej 14 roku życia podawano alkohol w szkołach – lekkie wino, cydr czy piwo, które towarzyszyły posiłkom. Zdaniem jednych – pomagały tworzyć kulturę umiarkowanego picia towarzyskiego. Zdaniem innych – prowadziły wprost do alkoholizmu.
Pozostańmy na moment we Francji… i zastanówmy się, czy aby na pewno w tej kwestii zmieniło się wiele. Jeśli trzymać się wersji oficjalnej – z pewnością. Jeśli bardziej praktycznej – można już dyskutować. Tak czy owak jeszcze przed XVIII wiekiem zupełnie naturalne było we Francji, że obowiązek podatkowy dotyczył wyłącznie niższej klasy obywateli, podczas gdy ci z wyższych sfer byli z płacenia odgórnie zwolnieni. Za czasów Ludwika XIV taryfa ulgowa się jednak skończyła. Od tego czasu podatki, przynajmniej teoretycznie, płacić musieli już wszyscy.
Każdy lubi od czasu do czasu sobie czymś rzucić – jedni rzucają piłką, inni mięsem. Jeszcze inni chcieliby cisnąć sobie karłem. Pomysł, choć dla wielu zapewne dość kontrowersyjny, pojawił się zupełnie niedawno, bo w latach 80. ubiegłego stulecia w Australii. Rzut karłem stał się tam niekoniecznie popularną, ale jednak lubianą rozrywką barową. Zdążył zrobić pewną karierę na świecie, po czym został zakazany – jako mimo wszystko niehumanitarny. Co ciekawe, nie tak dawno temu próbowano znieść jego zakaz w USA. Lobbujący za tym polityk twierdził, że to nieludzkie „w trudnych czasach ograniczać ludziom prawo do zarobku”.
Im więcej jest stopni, tym cieplej – za oknem, w piekarniku, w wodzie… Tak działa skala Celsjusza i nie chce być inaczej. W zerze woda zamarza, w stu – wrze. A gdyby tak… na odwrót? Byłoby to co najmniej nielogiczne, prawda? Może i nielogiczne, niemniej jednak historycznie uzasadnione. Niegdyś – tj. przed 1743 rokiem – skala Celsjusza funkcjonowała odwrotnie. Im więcej stopni, tym zimniej. Im mniej – tym cieplej. Zmianę, która wtedy mogła wydawać się postawieniem sprawy na głowie, zaproponował Jean-Pierre Christin, a jego wniosek został przyjęty entuzjastycznie.
Komuś mówi coś
kobe? No pewnie, że tak – większość mięsożerców przynajmniej słyszała o tym ponadprzeciętnie drogim kawałku japońskiej wołowiny. Kosztuje krocie, a z drugiej strony ponoć nie ma sobie równych. W tej ostatniej kwestii zdania są podzielone… a i w samej Japonii rzecz, w połowie XIX wieku, nie byłaby wcale oczywista. Dopiero wtedy, po 1200 latach zakazu, pozwolono Japończykom na jedzenie mięsa, co wcześniej uważano za niesłuszne ze względów religijnych i praktycznych. Co było powodem zmiany zdania? Otóż… kontakt ze światem zachodnim. Ktoś w Japonii doszedł do wniosku, że ludzie na zachodzie rosną więksi, bo jedzą mięso.
Kiedy wymyśla się jakieś opakowanie, warto zadbać o różne aspekty – odporność i wytrzymałość, trwałość… ale też zwyczajną codzienną praktyczność. Jasne? Z pozoru tak, sprawdźmy więc, co historia ma w tej sprawie do powiedzenia. Puszkę wymyślono w 1810 roku. Pierwszy otwieracz do puszek – w 1858. Od razu widać, że coś tu się chronologicznie nie zgadza. A jednak. Zanim ktoś poszedł po rozum do głowy i postanowił ułatwić otwieranie coraz popularniejszych puszek, trzeba było radzić sobie inaczej. I radzono sobie inaczej – młotkiem i dłutem. W imię wygody i praktyczności!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą