Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Jak nowoczesne, amerykańskie buty wojskowe doprowadziły do okopowego koszmaru podczas I wojny światowej

58 394  
375   54  
I wojna światowa była inna niż dotychczasowe konflikty. Wprowadzenie nowoczesnej, jak na tamte czasy, technologii oraz stosowanie na szeroką skalę śmiercionośnych gazów to pikuś w porównaniu z tym, jakie piekło przechodzili żołnierze, dla których domem stały się okopy. Szacuje się, że tych prowizorycznych, wąskich rowów wykopano ok. 40 tysięcy kilometrów, a dla wielu tkwiących tam niekiedy całymi miesiącami ludzi te niegościnne doły stały się miejscem wiecznego spoczynku. I to nie zawsze z powodu kuli przeciwnika czy trującej chmury rozpylonego gazu bojowego. Prawie 80 tysięcy żołnierzy ucierpiało przez… własne buty!
Wbrew pozorom, opracowanie wojskowego obuwia, które jednocześnie byłyby wygodne, trwałe i sprawdzało się w boju, wcale nie było takie łatwe. Dosłownie parę miesięcy przed przystąpieniem USA do I wojny światowej amerykańska armia dostała przydział nowych, dopasowanych do męskiej anatomii, butów o nazwie M1917. A że produktu tego było całkiem sporo, Amerykanie już wkrótce zaczęli dostarczać go żołnierzom z krajów sprzymierzonych w walce z państwami centralnymi.


Szybko okazało się, że wielki, zbrojny konflikt będzie trochę inny niż dotychczasowe wojny. W ciągu paru miesięcy armie obu stron zaczęły tworzyć długie okopy i stamtąd prowadziły ostrzał oddziałów przeciwnika, który to również ukrył się w swoich podziemnych rowach. Całymi tygodniami, a czasem i miesiącami żołnierze siedzieli w tych wilgotnych, zimnych i nieziemsko wręcz brudnych dołach, wśród rannych towarzyszy i prowizorycznych kibli, z których podczas każdej większej ulewy wybijało szambo. To doskonale warunki, aby przetestować nowe, wojskowe buty! Niestety, szybko okazało się, że jedną z niewielu wad amerykańskiego obuwia była ich zupełna bezużyteczność w warunkach okopowych. To, co działo się ze stopami noszących je mężczyzn porównać można do powolnego zamieniania się w gnijące zombie.
Gdyby dowódcy wcześniej wiedzieli, w jakich okolicznościach walczyć będą żołnierze, na pewno zleciliby opracowanie butów o odpowiedniej ochronie przed zimnem i wszechobecną wilgocią. Tym bardziej że „zaraza”, która dotknęła brytyjską i amerykańską armię, nie była w historii zbrojnych konfliktów niczym nowym.


Już sto lat wcześniej francuski chirurg polowy Dominique Jean Larrey zauważył, że wielu żołnierzy napoleońskiej armii wycofującej się z Rosji nabawiło się gangreny nóg przez obuwie, które absolutnie nie nadawało się do używania zimą. I nie, nie mówimy tu o trzaskających mrozach, tylko o temperaturze lekko powyżej zera. W połączeniu z wilgocią, która bez trudu wdzierała się do butów, oraz przez ciągłe ocieranie się stopy i ucisk wywołany przez długotrwałe noszenie obuwia, kończyny wojskowych zaczynały puchnąć, rozwarstwiał się naskórek, a w wyniku zwężenia naczyń krwionośnych do dolnych partii nóg dopływało coraz mniej krwi. Tak wyglądały pierwsze objawy stanu, który dziś znany jest jako „okopowa stopa”. Po paru godzinach żyły zaczynały się dosłownie rozpadać, a zaraz po tym dochodziło do uszkodzenia mięśni. Nieświadomy swojej sytuacji żołnierz intensywnie się pocił, a nieprzyjemna, acz znośna drętwota stóp powoli zamieniała się w silny, tępy ból. Mając na nogach obuwie, nie zdawał sobie też sprawy z tego, że z każdą godziną jego nogi nie tylko coraz bardziej puchną, ale i z powodu problemów z cyrkulacją krwi zdążyły już przybrać sino-niebieski kolor.


To, co działo się z ciałem upchniętym w mokry, ciasny, wystawiony na niskie temperatury but można by nazwać macerowaniem – terminem zazwyczaj stosowanym w gastronomii. Zamoczone na dłuższy czas mięso zazwyczaj rozmięka, rozwarstwia się i zaczyna śmiesznie pachnieć. Dokładnie to samo działo się ze stopami nieszczęsnych żołnierzy. Żeby tego było mało, paskudne wręcz warunki sanitarne panujące w okopach zdecydowanie nie pomagały w gojeniu się ran, w które to szybko wdawała się gangrena.
Dowódcy usiłowali rozwiązać śmierdzący trupem problem i zamawiali dla swoich ludzi buty o dwa rozmiary za duże, każąc ich użytkownikom zakładać po dwie pary skarpet. Oczywiście dobrym pomysłem byłoby pozwolenie stopom odpocząć po uprzednim umyciu ich, ogrzaniu i wysuszeniu, ale jak już wiadomo – okopy zdecydowanie nie są najlepszym miejscem dla zabiegów spa.


Najlepszym zaś rozwiązaniem byłaby po prostu… zmiana butów. Otóż obuwie typu M1917, oprócz swych niepodważalnych zalet, miało też jedną, szalenie istotną, wadę. W zasadzie cała podeszwa tego buta wykonana została z kilku warstw skóry przytwierdzonej do reszty konstrukcji za pomocą niewielkich gwoździ. Skóra, mimo że jest doskonałym, wytrzymałym materiałem, nie lubi się za bardzo z wodą – ta powoli wchłania się w materiał, doprowadza do jego kurczenia się, a w końcu – do rozpadu. Nie trzeba było długiego czasu, aby stąpający po grząskim błocie żołnierz poczuł nieprzyjemną wilgoć w skarpecie. Szybko też okazało się, że w wiecznie mokrych okopach wysuszenie takiego buta jest praktycznie niemożliwe.


W następstwie używania absolutnie nienadających się do takich warunków kamaszy przeszło 77 tysięcy żołnierzy, głównie brytyjskich, nie było w stanie dalej pełnić swojej służby. Spora część z nich straciła życie w wyniku postępującej gangreny, a zdecydowana większość trafiła na operacyjny stół, gdzie polowy chirurg zgrabnie urzynał żołnierskie nogi tuż pod kolanem. Dopiero po pierwszej wojennej zimie dowództwo poważnie przejęło się istotnym problemem swych podwładnych i ulepszyło okopy tak, aby ludzie nie brodzili bez przerwy w wodzie. Kolejnym sprzymierzeńcem nieszczęsnych wojskowych były spore ilości wielorybiego tłuszczu, które razem z racjami żywieniowymi zaczęły trafiać na front. Substancja ta doskonale nadawała się do zabezpieczania butów przed wszechobecną wilgocią.

Problem „okopowych stóp” powrócił też w czasie II wojny światowej. Tym razem armia była jednak lepiej przygotowana na takie sytuacje

Jednak prawdziwym świętem dla mężczyzn „mieszkających” w okopach był dzień, w którym dostarczono im nowe, ulepszone obuwie. W styczniu 1918 roku Harry Lovejoy Rogers, kwatermistrz generalny armii Stanów Zjednoczonych, spotkał się z zarządem oficerów w Dowództwie Amerykańskich Sił Ekspedycyjnych, aby przedstawić proponowane przez siebie zalecenia dotyczące ulepszenia wierzchniego okrycia nóg żołnierzy. Generał John Pershing, głównodowodzący korpusów walczących w Europie, zaakceptował zmiany sugerowane przez Rogersa.


Model M1918 szybko został ochrzczony nazwiskiem wspomnianego generała, który wyrażając zgodę na masową produkcję wojskowego obuwia, uratował niejedną żołnierską stopę. Podstawową zmianą w konstrukcji samego obuwia było umieszczenie chropowatej, skórzanej cholewki. Ta znacznie lepiej wchłaniała tłuszcz, którym impregnowano buty. Wzmocniono i znacznie pogrubiono też samą podeszwę oraz dodano stalowe wzmocnienia na palcach i pięcie. Dodatkowo dodano też specjalne nity w miejscach największych naprężeń. Te stosunkowo niewielkie ulepszenia sprawiły, że fatalne, absolutnie niepraktyczne buty po swojej szybkiej „aktualizacji” zamieniły się w nieprzemakalne, stworzone wręcz z myślą o okopach, kamasze.
3

Oglądany: 58394x | Komentarzy: 54 | Okejek: 375 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

09.05

08.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało