7 dających do myślenia faktów na temat śmierci znanych osób

#1. Nekroturystyka popularna jak nigdy

Już od dłuższego czasu wiadomo było, że Whitney Houston nie jest w najlepszym stanie – ale jak zły on był, ujawniła dopiero autopsja. Okazało się wtedy m.in., że piosenkarka miała wszczepione implanty, sztuczne zęby i nosiła perukę. Houston zmarła w hotelu Beverly Hilton, który z miejsca stał się celem pielgrzymek fanów artystki. Było ich tak wielu – i tak ochoczo wykorzystali miejsce do „imprezowania jak Whitney”, że władze hotelu zmuszone zostały do zamknięcia pokoju.

#2. Kto zastąpi Bruce’a

Według jednych każdy człowiek jest niepowtarzalny, według innych – nie ma ludzi niezastąpionych. Jedno jest pewne – zdania są podzielone. I w wyjaśnieniu tej kwestii nie pomogło to, co działo się po śmierci Bruce’a Lee. Najpierw ustalono, że przyczyną zdarzenia nie były narkotyki, tylko obrzęk mózgu. A potem… zajęto się poszukiwaniami zastępstwa. I na ekranach kin zadebiutowali tacy artyści jak Bruce Li, Bruce Lai, był też Brute Lee i cała rzesza naśladowców, z których kariery nie zrobił ani jeden.

#3. Palec u nogi

Jeśli jakakolwiek wiara ma sens, to wiara w naukę i medycynę. Legenda reggae, Bob Marley, wychodził niestety z innego założenia. Podczas jednego z meczów piłki nożnej muzyk zranił się w palec u stopy i postradał paznokieć. Niegojąca się rana zaniepokoiła lekarza, którzy zdiagnozowali czerniaka złośliwego. Konieczna była amputacja palca. Nie tak znowu wielkie poświęcenie – można by pomyśleć. Marley odmówił jednak stanowczo, twierdząc, że rastafarianizm wymaga „jedności ciała”, a więc zabieg nie wchodzi w grę.

#4. Liczyć na menadżera

Co robi przyjaciel, kiedy dowiaduje się o nałogu bliskiej mu osoby? Wypadałoby, żeby przynajmniej spróbował jej pomóc. No chyba że jest menadżerem gwiazdy – wtedy wszystkie chwyty są dozwolone, czego dowiódł Albert Grossman, menadżer Janis Joplin. Kiedy zorientował się, że uzależnienie piosenkarki od różnych środków odurzających jest poważne, nie zdecydował się jej pomóc. Zamiast tego… wykupił opiewającą na 200 tys. dolarów polisę na jej życie. Tak się robi interesy.

#5. Nie ma rady na pecha

Steve Irwin był niezwykle doświadczonym przyrodnikiem, który wielokrotnie obcował z potencjalnie groźnymi zwierzętami – feralnego dnia ze względu na niesprzyjające warunki zrezygnował jednak ze spotkania z jadowitymi szkaradnicami. W zamian zdecydował się na nagranie kilku podwodnych scen do filmu dla dzieci. Wtedy przypadkowo znalazł się zbyt blisko płaszczki, która – w poczuciu zagrożenia – zaatakowała Australijczyka, przebijając serce i powodując praktycznie natychmiastową śmierć.

#6. Uwaga na życzenia

Mówią, że lepiej uważać na to, czego sobie człowiek życzy – bo życzenie może dość szybko się spełnić. Tu akurat nie spełniło się szybko, a raczej „o czasie”. W 1978 r. Cary Grant – aktor, którego nie trzeba chyba przedstawiać tym, co nie urodzili się wczoraj – stwierdził w wywiadzie, że „zostało mu mniej niż 70 tys. godzin na Ziemi, a zatem zamierza cieszyć się każdą z nich”. Zmarł tak, jak przewidział. Ale trzeba dodać, że w chwili wygłaszania przepowiedni dobiegał osiemdziesiątki, a więc prawdopodobieństwo nie było wcale małe.

#7. Nigdy nie wierzyć plotkom

Niesprawdzone informacje rozchodzą się bardzo szybko – warto więc wstrzymać się z wiarą w co po niektóre doniesienia, a już w szczególności z ich powtarzaniem. Można bowiem wyświadczyć zmarłemu niedźwiedzią przysługę… Przekonał(by) się o tym lider INXS, Michael Hutchence. Po jego śmierci pojawiła się informacja, jakoby muzyk przeniósł się na drugą stronę wskutek słynnej – bądź osławionej – „asfiksji autoerotycznej”. Plotkę rozpuściła partnerka muzyka, Paula Yates, która po prostu nie była w stanie zaakceptować faktu, że Hutchence popełnił samobójstwo.