Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Moja dziewczyna się zaniedbała, po co można wezwać taksówkarza i inne anonimowe opowieści

50 506  
177   71  
Dziś przeczytacie m.in. o niedbającej o siebie dziewczynie, dziecięcym niezrozumieniu śpiewanych słów, braku komunikacji w rodzinie, krytykowaniu innych i zbyt pomocnej teściowej.


#1.

Moja dziewczyna kompletnie o siebie nie dba. Je bez opamiętania, nic się nie rusza, żeby poprawić swoją sylwetkę. Ostatnio gdy wybieraliśmy się na wesele, to ubrała jakąś dresową sukienkę, włosy miała przytłuste i zero makijażu. Oczywiście nie lubię sztucznych lal, ale lubię, gdy kobieta dba o swój wygląd. Nawet bieliznę nosi rozciągniętą. Ma czas, żeby pójść pobiegać albo pojeździć na rowerze, ale jej się nie chce. Ostatnio byłem na spotkaniu biznesowym z moją dziewczyną, która jak zawsze wyglądała nieświeżo, było mi za nią wstyd przed kolegami i współpracownikami. Namawiam ją na wspólne ćwiczenia, ale ona twierdzi, że nie chce, nie lubi, nie czuje potrzeby. Sugestie pójścia do fryzjera czy zrobienia czegokolwiek, by poprawić swój wygląd, typu siłownia, wyjazd do spa, zmiana garderoby itp. zbywa, śmiejąc się, że ona etap polowania na facetów ma za sobą i nie musi nic nikomu udowadniać. No niby tak, ale wydawałoby się, że powinna chcieć chociaż mi się podobać, innym naprawdę nie musi. Kilka lat temu, na początku naszego związku, było inaczej, naprawdę się starała – fryzjer, kosmetyczka, paznokcie itp. Nigdy nie była szczupła i mi to nie przeszkadzało, ale jeśli ma problem z zawiązaniem butów, to chyba coś jest nie tak? Mam wrażenie, że okrzepła z myślą, że skoro jesteśmy razem od wielu lat, to będzie tak już zawsze, ale ja chyba powoli wycofuję się z tego układu. Mam dość, zamiast czułości i miłości odczuwam do niej coraz większą niechęć.

#2.

Jeszcze przed moją I Komunią zamiast „pełne są niebiosa” śpiewałam „pełznie sobie wiosna”. Nie mam pojęcia skąd mi się coś takiego wzięło. Dowiedziałam się o tym, że źle śpiewałam, gdy na mszy dla dzieci ksiądz podał mi mikrofon właśnie w tym momencie.
Trauma do mikrofonów chyba nigdy nie zniknie.

#3.

W mojej rodzinie brakuje komunikacji. Rodzice nie potrafią powiedzieć, że coś trzeba zrobić, coś trzeba im pomóc. Jestem leniwa. To prawda. Jestem też niedomyślna i nie zauważam wielu rzeczy. To niestety jest moja wada, przez którą często mam wyrzuty sumienia. Potrafię przejść po koszulce, nie zauważając jej. Rodzice zamiast powiedzieć, że mam coś zrobić, przychodzą do mnie i krzyczą, że nic nie pomagam, nic nie robię i oczywiście standardowy tekst, że u siebie to mogę mieć syf i tak dalej. Często też gdy coś zrobię z własnej woli, albo tego nie zauważają, albo śmieją się, że jestem chora, cud nastąpił, zapiszą to w kalendarzu lub abym się nie przemęczyła. Oczywiście jest to bardzo zniechęcające i upokarzające. Szczególnie przy gościach. Często też w ich oczach biorę się nie za to co trzeba i np. mama mówi, że sama sobie by to zrobiła – „ty źle to robisz”.
Prawda jest taka, że wystarczy powiedzieć, a ja robię to bez gadania. Powiedz – ja po prostu to zrobię. Może nie idealnie, ale się postaram.
Moi rodzice zamiast powiedzieć wolą się na mnie wyżyć, co doprowadza mnie nieraz do płaczu.

#4.

Pracuję jako taksówkarz 20 lat i wożę naprawdę dziwnych ludzi – a to pijaną parę z imprezy, która urządza sobie sypialnię na mojej tylnej kanapie, jakichś dziwnych metalowców, nawet był taki sympatyczny 27-latek, ubrany w ciuchy robocze, kurs był na szpital, a chłopak bez mrugnięcia okiem trzymał szmatę na pozostałości lewej ręki (kurs miał oczywiście za darmo). A niedawno zadzwoniła do mnie na komórkę jakaś zapłakana dziewczyna, podała mi adres i miałem się zjawić jak najszybciej. Przyjechałem na miejsce w trzy minuty (byłem w okolicy po poprzednim kursie), lecz tutaj sytuacja mnie zaskoczyła. Dziewczyna nie chciała nigdzie jechać, tylko poprosiła mnie o to, abym zabił jej pająka na schodach... A pająk nie był jakiś duży, zwykły krzyżak, ze 4 cm. Dostałem za to 30 zł.
Ludzie potrafią zaskakiwać :)

#5.

Kocham mojego męża, jest cudownym człowiekiem, chcę z nim spędzić życie. Męczy mnie jednak pewna rzecz.

Jestem w 6 mies. ciąży. Niestety jest ona zagrożona, muszę większość czasu leżeć i odpoczywać, jeśli chcę ją donosić. Staraliśmy się o dziecko przez 3 lata. Szkoda byłoby ją teraz stracić, kiedy w końcu się udało.
Zarabiam netto 4200 i tyle dostaję, będąc na L4 w ciąży. Mój mąż pracuje zdalnie i zarabia 2800 zł. Nie przeszkadzało mi nigdy, że zarabiałam więcej od niego. Wszystkie pieniądze i wydatki traktujemy od zawsze jako wspólne, jesteśmy rodziną i zespołem. Problem jednak w tym, że przez sytuację w Polsce nasze zarobki już nie wystarczają na nasze potrzeby. Rosnąca rata kredytu, koszty życia, dziecko w drodze. Będąc na L4. nie mam siły ani możliwości podjęcia dodatkowej pracy, aby podreperować budżet. Jedyne co mogę robić, to wystawiać na sprzedaż niepotrzebne rzeczy z domu i ubrania. Zarobiłam tak już kilkaset złotych. Próbowałam rozmawiać z mężem, żeby i on zastanowił się nad dodatkowym zarobkiem. Na jego zgodzie, że coś trzeba zrobić, zwykle się kończy. Były pomysły, żeby znalazł coś na weekendy czy popołudnia, ale na gadaniu się tylko skończyło. Na co dzień nie ma ciężkiej pracy. Siedzi przy komputerze 8-16, nie musi dojeżdżać do biura i nieraz pracował przez cały dzień w piżamie. Jego obowiązki w firmie nie są wymagające czy obciążające psychicznie, najtrudniejsze jest to, że musi być cały czas czujny przez 8 h i reagować na zapytania. O 16 wyłącza komputer i ma już wolne. Jest czas na tiktoki, konsole, przytulanie i głaskanie brzucha. Ale nie ma czasu i chęci na to, aby zadbać o mój komfort psychiczny, abym nie musiała się stresować każdego dnia nad naszym budżetem domowym. Nie wiem jak na niego wpłynąć i dać mu do zrozumienia, że jeżeli ja poświęcam swoje zdrowie, energię i siły, aby stworzyć dla niego syna, on powinien użyć swojej energii i siły, aby zadbać o rodzinę, która stworzyliśmy. Nie biorę rozstania pod uwagę, chcę, abyśmy poradzili sobie z tym problemem razem. Chciałabym poczuć, że poczuwa się do odpowiedzialności przejęcia obowiązku bycia głową rodziny.

#6.

Chodząc do galerii, często oglądam się za ludźmi i oceniam ich wygląd lub figurę. Pewnego dnia, będąc na zakupach i szukając jakiegoś ciucha, kątem oka zobaczyłam jakąś dziewczynę. „Jezuu, jaka brzydka i gruba” – sobie pomyślałam...

To byłam ja w odbiciu lustrzanym...

#7.

Wiem jak to zabrzmi, ale mam wrażenie, że moja teściowa za bardzo chce wszystkim pomagać.
Teściowa ma czwórkę dzieci: mojego męża, jego brata i ich dwie siostry. Wszyscy dorośli, najmłodsza z nich ma 25, a najstarsze dziecko 36 lat. Zawsze ją lubiłam i trochę pobłażałam jej opiekuńczym zapędom, ale powoli miarka się przebiera, chociaż teściowa naprawdę nie robi nic złego. Pierwszy przykład: mąż nie mógł długo znaleźć pracy, był tą sytuacją naprawdę przybity, czuł się jak ostatnie zero (jego słowa). Starałam się go podnieść na duchu, zachęcić, by szukał takiej pracy, w jakiej będzie się czuć dobrze. O pieniądze nie musieliśmy się martwić, bo ja spoko zarabiam i starczało na wszystko. Wypadło tak, że mąż dużo pracował w ogrodzie i nosił tam takie stare adidasy. Teściowa przyjechała dwa razy w odwiedziny, widziała go w tych butach. Dwa tygodnie później, podczas rodzinnej imprezy, przy wszystkich, wręczyła mu kopertę z 200 zł i powiedziała, że wie, że stracił pracę i to żaden wstyd prosić o pomoc i te pieniążki ma sobie na buty wydać. Mąż w totalnym osłupieniu wziął te pieniądze, a potem ryczał jak dziecko, gdy wracaliśmy do domu. Jak zwróciłam uwagę swojej teściowej, że to było upokarzające, oddając jej kopertę, to ona ryczała, bo „nie akceptujemy jej dobroci”.
Inny przykład – kupuje nam bilety na koncert czy inne wydarzenie, nie pytając się, czy nam pasuje, czy w ogóle lubimy tego wykonawcę. Jak ktoś nie chce iść, to jest gadka, że pieniądze zmarnowane i że ona jest taka dobra, a my nie potrafimy docenić.
Siostra męża (lat 32) nadal z nią mieszka i musi robić dokładnie to, co ona chce. Jego siostra nie ma męża, chłopaka, przyjaciółki ani nawet koleżanki, bo teściowa zepsuła ją tak, że ma naprawdę okropny charakter.

I ja wiem, że inne teściowej są gorsze i ta moja niby chce dobrze, ale z czasem zauważam tę fałszywość, próbę rządzenia innymi itd. Mąż też to widzi. Powoli przestajemy ja odwiedzać, mówimy stanowcze „nie” na jej pomysły, ale wzbudza w nas wyrzuty sumienia i nastawia rodzeństwo męża przeciwko nam. Wiem, że gdy odmówimy czegokolwiek, to dzwoni do nich i ryczy, że ona jest taka dobra, a my ją tak źle traktujemy. Rodzeństwo męża nie widzi tego co my i stoi za nią murem, a ona to zręcznie wykorzystuje. Ogólnie wiem, że najrozsądniej byłoby się odciąć, ale chciałabym jakiegoś potwierdzenia, czy to ja przesadzam, czy zachowanie teściowej rzeczywiście nie jest OK.

W poprzednim odcinku m.in. od urodzenia się jąkam oraz straszna śmierć Janusza

7

Oglądany: 50506x | Komentarzy: 71 | Okejek: 177 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

10.05

09.05

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało