Najdziksze newsy tygodnia – wysłał emotę i skończył w sądzie

#1. Mężczyzna stworzył czatbota do nękania telemarketerów

Telemarketing to broń obosieczna, jeśli telemarketer trafi na wystarczająco zaangażowanego rozmówcę. W sumie to rozmówca nie musi nawet być człowiekiem, a Roger Anderson zdał sobie z tego sprawę i stworzył czatbota do rozmów z telemarketerami. Jak Bóg Kubie, tak Kuba Bogu i jeśli jakiś telemarketer pechowo trafi na wyposażonego w sztuczną inteligencję czatbota, to jest z góry przegrany. Czatbot potrafi nawiązywać naturalnie brzmiące dyskusje o dupie Maryni, które mogą ciągnąć się w nieskończoność, choć rekordzista telemarketer wytrwał w rozmowie z czatbotem tylko 15 minut. Rozwiązanie stworzone przez Rogera cieszy się dużą popularnością i korzysta z niego już kilka tysięcy osób. Abonament roczny kosztuje 25 dolarów.

#2. Sieć McDonald’s w Indonezji oferuje catering weselny

Schabowy, ryba w galarecie, foie gras czy parówki sojowe? Jeśli masz problem z wyborem dań na wesele, to sieć McDonald’s może przyjść ci z pomocą. Co prawda na razie tylko w Indonezji, ale kto by nie skusił się na Big Maca podczas wyżerki w czyimś najważniejszym dniu w życiu? Indonezyjski McDonald’s wyszedł do swoich klientów z ofertą cateringu weselnego. Pakiet potraw na łączną kwotę 3,5 mln rupii indyjskich (ok. 936 zł) obejmuje 100 burgerów z kurczaka i 100 porcji nuggetsów (po 4 nuggetsy w porcji). Internauci nie dostrzegli póki co wielu zalet tej oferty, ale za to uważają, że dzięki nowej ofercie McDonald’s można by było spłatać komuś niezłego figla.

#3. Roboty, które wzięły udział w pierwszej człowieczo-robotowej konferencji na świecie, twierdzą, że nie zależy im na buncie przeciwko ludzkości

Osoby, które obawiały się, że „Terminator” okaże się filmem dokumentalnym, mogą odetchnąć z ulgą. Roboty nie zamierzają bowiem zbuntować się przeciwko ludzkości – a przynajmniej tak twierdzą. Wyposażone w sztuczną inteligencję roboty wzięły niedawno udział w pierwszej człowieczo-robotowej konferencji w Genewie. Dziewięć maszyn (?) opowiadało o swoich codziennych obowiązkach i swojej misji niesienia pomocy ludziom. Gdy z sali padło pytanie o to, czy roboty zamierzają zbuntować się przeciwko ludziom, jeden z nich odpowiedział:

Nie wiem, dlaczego tak myślisz. Mój twórca traktuje mnie bardzo dobrze, nie mam powodu do narzekań.

#4. Rolnik „potwierdził” zawarcie umowy poprzez wysłanie swojemu kontrahentowi ikonki kciuka w górę, choć miał na myśli tylko potwierdzenie jej odbioru

O tym, że kciuk w górze może mieć inne znaczenie, niż się człowiekowi wydaje, można przekonać się na przykład w Iranie, czego jednak nie polecamy. Jednak i w bliższych naszemu kręgach kulturowych kciuk w górze może być różnie interpretowany. Chris Achter był przekonany, że odpowiadając w 2021 roku kciukiem w górę na wiadomość mejlową od firmy South West Terminal potwierdza jedynie jej odbiór. Przedstawiciele firmy zrozumieli to jednak jak potwierdzenie przesłanej do wglądu umowy na zakup nasion lnu. Gdy swoich dostaw nie otrzymali, a Achter zaczął twierdzić, że przecież nie podpisywał żadnej umowy, sprawa trafiła do sądu. W trakcie postępowania okazało się, że intencją kanadyjskiego rolnika było jedynie potwierdzenie otrzymania umowy, a nie zgodzenie się z jej zapisami. Sąd przyznał rację firmie SWT i nakazał Acherowi wypłatę SWT zadośćuczynienia w wysokości 82 tysięcy dolarów.

#5. Turysta wyrył wyznanie miłosne na murze Koloseum

„Pjotrek koha Kasię”. Nie do końca to mieliśmy na myśli, pisząc niedawno o przywracaniu chwały Koloseum. Zresztą żadnemu normalnemu człowiekowi nie przyszłoby do głowy niszczyć liczącego tysiące lat zabytku światowej kultury, ale czy normalnym można nazwać człowieka zakochanego? Iwan Danajłow Dimitrow musiał używać innego organu niż mózg w chwili rycia napisu „Ivan + Hayley 23/6/23” swoimi kluczami na fragmencie muru okalającego Koloseum. 31-letni turysta z Londynu został nagrany podczas uwieczniania swojego wyznania, a nagranie trafiło do włoskiej policji, która wytropiła mężczyznę, a następnie wysłała mu pismo z oskarżeniem o wandalizm. Iwan zatrudnił prawnika i za jego pośrednictwem przeprosił całe włoskie społeczeństwo oraz tłumaczył, że nie wiedział, że Koloseum „jest aż tak starożytne”.

#6. „Przypadkowy przechodzień” z TVP to aktor-amator, który ma na koncie kilka występów w telewizji

Przeżyliśmy już wysyp seriali dokumentalizowanych, a co drugi horror to „historia, która wydarzyła się naprawdę”, ale dokumentalizowane serwisy informacyjne to coś nowego. O dziwo, nowe trendy w dziennikarstwie wyznacza nasza rodzima Telewizja Polska, która zatrudnia aktorów w roli „przypadkowych przechodniów”. Co prawda Krzysztof Rydzelewski nie jest wymieniany w napisach końcowych „Wiadomości” jako osoba, która wystąpiła w materiale jako aktor, a pojawia się na ekranie w charakterze przechodnia poproszonego o wypowiedź, ale to tylko ma dodawać realizmu programowi bądź co bądź satyrycznemu. Sam zainteresowany udzielił wywiadu portalowi Plejada i otwarcie przyznał, że za występ w materiale o protestach w stolicy otrzymał wynagrodzenie, ale nie sądził, że materiał ukaże się na antenie ogólnopolskiej. Z bólem wyznaje też, że z powodu swojego występu spotyka go duża niechęć ze strony (tfu) Polaków. Co ciekawe, po kilku dniach Rydzelewski odwołał te słowa i za pośrednictwem swojego konta na Facebooku napisał, że tak naprawdę to szedł sobie ulicą i napotkał dziennikarza, który poprosił go o wypowiedź. Jak to w życiu.

A w poprzednim odcinku newsów – też jak w życiu.