Chciałam przekazać maila do zespołu, a nieumyślnie odpisałam klientowi „XD”.
Autouzupełnianie Outlooka, które zamieniło „Dziękuję” na „Dziękuję za wszystko”, co zakończyło deala, zanim się rozpoczął.
„Dziwkuję” zamiast „dziękuję”.
„Posikamy” ofertę, zamiast „posiadamy”.
Wysłanie do klientki maila z 10 poprawką, który miał iść do grafika, o treści: „Popraw proszę, to babsko znowu kombinuje”. Ale dostałam odpowiedź: „Przepraszam. Ostatni raz”.
Dobry temat, bo dziś szukając czegoś na mailu, zorientowałam się, że w mailu sprzed 3 lat pożegnałam się 2 razy – raz normalnie, a 40 enterów niżej „elo mordy”.
„Mam chyba problem z...” zmienione przez autokorektę na „mam ch*ja problem z...”. Na szczęście rozmówca wykazał się poczuciem humoru i odpisał mi „wnioskuję z tego, że problem jest poważny”.
„Witam”.
„Ś” mi się wyłączyło i poszedł mail o treści: „Chcielibymy poinformować, że wyszukalimy najlepsze rozwiązanie...” etc. XD
Zamiast wyceny dostawy wysłałem przepis na spaghetti z dopiskiem „serio to w chu* dobre”.
„Z wyrokami szacunku”.
Zacząłem od mejla do całego managementu od DEAD ALL, zamiast Dear all.
Wyliczenie pensji wraz z premią przedstawiciela do całej firmy.
Szalona Pani Profesor.
Nie fail: raczej odwrotność. Zyskał całe moje serce. Kandydat przesłał mi maila, zaczynając go od Dear Mathew, w formie „Deser Marchew” – mocne t9 to musiało być.
U mnie wprawdzie z czasów studenckich jeszcze, ale zamiast ostatecznego pliku z rozdziałem magisterki załączyłam pani profesor notatki do kolejnego rozdziału, zaczynające się od słów: „człowiek, kultura, bóg, ch*jwieco”.
Z wyrazami szacunu.
Ja raz namawiałam klienta, że najlepsze są żywe chinki na imprezę bożonarodzeniową (miało być choinki).
Do pana Mikołaja tłumaczone w translatorze „Dear Santa Claus”, wysłane w grudniu do klienta.
Kolega męża w mailu do klientki zamiast „Szanowna Pani Lindo” napisał: „Szanowna Pani Pindo.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą