W dzisiejszym odcinku m.in. wpadka naszego ministra edukacji, nierówność płacowa wśród siatkarzy i siatkarek oraz obrady w Lublinie na temat losów Ziemi.
Krzysztof Zaremba, który jest prezesem Morskiej Stoczni Remontowej „Gryfia” oraz działaczem Prawa i Sprawiedliwości, przegrał proces, ponieważ nie udowodnił, że zna język angielski w wystarczającym stopniu, aby kierować spółką. Musi teraz zapłacić 7,5 tys. złotych. Zaremba pozwał Rafała Zahorskiego – pełnomocnika marszałka województwa ds. gospodarki morskiej – ponieważ ten we wpisach na Facebooku zarzucił prezesowi brak kompetencji językowych do prowadzenia spółki. Powód twierdził, że ma takie kompetencje, ale sąd chciał odpowiednich certyfikatów. Sąd uznał, że nie ma dowodów na znajomość języka angielskiego przez Zarembę w odpowiednim stopniu, podsumowując:
Powód tego nie uczynił. Miast tego posiłkował się w procesie zeznaniami swoich asystentów Kamila O. i Adriana C., którzy, jak się okazuje, językiem angielskim władają w stopniu dużo niższym niż sam powód. Ich zeznania nie mogły zatem stanowić miarodajnego dowodu na okoliczność stopnia znajomości języka obcego.
Po meczach Superpucharu Polski siatkarzy i siatkarek w Lublinie doszło do kontrowersji związanej z wysokością nagród dla zwycięskich drużyn w rywalizacji kobiecej i męskiej. U pań Developres Bella Dolina Rzeszów pokonał 3:2 Grupę Azoty Chemika Police, a w rywalizacji mężczyzn Jastrzębski Węgiel wygrał 3:0 z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Po ceremonii dekoracji w hali Globus kapitan Jastrzębskiego Benjamin Toniutti i kapitan rzeszowianek Jelena Blagojević stanęli obok siebie z czekami na kwoty 100 i 50 tysięcy złotych.
Polska Liga Siatkówki tłumaczy się różnicami w zyskach, jakie generuje sport w kobiecym i męskim wydaniu. Nie zmienia to faktu, że sytuacja była szeroko komentowana, tym bardziej że w przypadku rozgrywek na europejskim poziomie kwoty za zwycięstwo w finale są identyczne bez podziału na płeć.
Carmen Mola, tak nazywa się pisarka, która dostała prestiżową nagrodę literacką w wysokości miliona euro. Podczas ceremonii wręczenia po odbiór stawili się Agustín Martínez, Jorge Díaz i Antonio Mercero. Wszyscy są znani i pracują jako pisarze i scenarzyści. Solową twórczość Díaza i Martíneza wydano nawet w Polsce, były to: „Wszystkie marzenia świata”, „Listy do pałacu” oraz „Monteperdido”. Główną nagrodą w konkursie było milion euro.
Nie każdemu spodobał się taki zwrot akcji. Beatriz Gimeno, pisarka i feministka, napisała na Twitterze:
Poza używaniem żeńskiego pseudonimu ci faceci spędzili lata, udzielając wywiadów. To nie tylko nazwisko, to cały fałszywy profil, którego używali, by nabierać czytelników i dziennikarzy. Oszuści.
W miniony wtorek na konferencji o swoich sukcesach po roku na stanowisku ministra edukacji naukowej opowiadał Przemysław Czarnek. Chwalił się tym, jak zrealizowano wszystkie założenia, które wcześniej ustalono wspólnie z premierem Mateuszem Morawieckim. Później nastąpiła prezentacja planów, a jednym z nich był plan o nazwie „Laboratoria Przyszłości”. Problemem było to, że w tle można było zobaczyć napis „Labolatoria”. Do sprawy dwa dni później odniosło się Ministerstwo Edukacji i Nauki, które podziękowało za wychwycenie literówki, dodało: „nie myli się tylko ten, kto nic nie robi”.
W Lublinie podczas obrad Rady Miasta trwała dyskusja na temat obecności Polski w Unii Europejskiej. Odbyła się ona na wniosek prezydenta Krzysztofa Żuka, który wraz z członkami jego klubu chciał, aby Rada „wyraziła głębokie zaniepokojenie ostatnimi działaniami i wypowiedziami przedstawicieli władz państwowych podważającymi fundamenty przynależności Polski do Unii Europejskiej”.
Ta propozycja oburzyła radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy opuścili salę, i to samo zapowiedzieli podczas nadchodzących głosowań. Jednocześnie zgłosili do projektu poprawkę, która zawierała wpis: „Rada Miasta Lublin popiera członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Rada Miasta Lublin popiera również dalszą obecność Ziemi w Układzie Słonecznym”. Poprawkę odrzucono, a przegłosowano pierwotną wersję.
Urzędnik Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu, wykorzystując służbową kartę płatniczą, wydał 15 tysięcy złotych, aby kupić rower. Sprawę wykrył audyt przeprowadzony w PAIiH. Osoba odpowiedzialna za zakup pracowała w zagranicznej filii Agencji, a po wykryciu sprawy tłumaczyła, że był on wykorzystywany na dojazdy na spotkania służbowe.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą