One znalazły prosty sposób na upały w pracy
Rumburak
·
30 lipca 2021
208 102
1292
114
Tak, upały męczą nas niesamowicie. A gdy w pracy zepsuje się klimatyzacja, to trzeba sobie jakoś radzić. A ten sposób - przyznacie jest jednym z najlepszych!
W dzisiejszym odcinku pozwiemy Netflixa, nakręcimy kolejną część kultowej, polskiej komedii, oraz postaramy się poprawić profesjonalistów.
„Mistrz”, bo taki tytuł nosi film, to historia opowiadająca
o legendarnym bokserze Tadeuszu „Teddym” Pietrzykowskim, który trafił do obozu
koncentracyjnego Auschwitz w 1940 roku. W trakcie swojego trzyletniego pobytu w
Auschwitz Teddy wygrał kilkadziesiąt walk, dając tym samym nadzieję swoim
kolegom z obozu na wygraną z nazistami.
Do sieci niedawno trafił pierwszy zwiastun filmu:
Reżyserem i scenarzystą Mistrza jest Maciej Barczewski. W
rolach głównych zobaczymy Piotra Głowackiego, Rafała Zawieruchę, Marcina Bosaka
oraz Mariana Dziędziela. Film pojawi się w kinach już 27 sierpnia tego roku.
Pamiętacie jeszcze komedię noszącą tytuł „Fuks”? Chodzi o
ten film z końcówki lat 90. z Maciejem Stuhrem w roli głównej. Jeśli na samo
wspomnienie zakręciła wam się łezka w oku, to mam dla was dobrą wiadomość:
powstaje druga część.
Ma ona stanowić kontynuację pierwszej części. Tym razem
głównym bohaterem nie będzie już Maciej Stuhr i odgrywana przez niego postać, a
jego syn. Nie martwcie się jednak, bo Stuhra też ujrzymy. Ujrzymy również
Janusza Gajosa, którego mieliśmy przyjemność oglądać w pierwszej części. Oprócz
nich w filmie wystąpią Maciej Musiał, Katarzyna Szawczuk, Sonia Bohosiewicz,
Cezary Pazura oraz Paulina Gałązka.
„Fuks 2” w reżyserii Macieja Dutkiewicza wyprodukowany
zostanie przez House Media Company we współpracy z Grupą Polsat. Sam film trafi
do kin prawdopodobnie już w przyszłym roku.
A teraz zapoznajmy się może z jego opisem:
Maciek jest bystrym i ogarniętym dwudziestolatkiem, choć
pieniądze i samochód na randkę musi pożyczyć od taty. Jego ojciec w dniu
osiemnastych urodzin odpalił ładunek wybuchowy, ukradł samochód, przyczynił się
do rozbicia dwóch policyjnych radiowozów i "stuknął na grubą kasę"
szemranego biznesmena. Jednocześnie zdobył serce pięknej kobiety. Poprzeczkę
zawiesił zatem wysoko, a już niedługo okaże się, czy syn odziedziczył po nim
brawurowy charakter i skłonność do niebezpiecznych intryg. Wszystko to stanie
się za sprawą randki, która połączy go z dwiema nieprzewidywalnymi kobietami i
wciągnie w grę, której stawką jest wielka kasa i jeszcze większa miłość.
A konkretnie nie spodobała mu się w tym serialu jedna rzecz:
nie został on uwzględniony w napisach końcowych. Zacznijmy jednak
od początku.
David French to mieszkający w Polsce tłumacz, który
przełożył całą sagę „Wiedźmina” na język angielski. To właśnie dzięki niemu
nasi bracia z zachodu mogą cieszyć się prozą Sapkowskiego i to właśnie dzięki
jego pracy showrunnerka netflixowego „Wiedźmina” – Lauren Schmidt Hissrich –
miała materiał, z którym mogła pracować.
Netflix zdaje się jednak o tym zapomniał, ponieważ nie raczył
wspomnieć o panu Frenchu w napisach końcowych. Oczywiście tłumaczowi się to nie
spodobało, dlatego postanowił wejść na drogę sądową.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że scenarzyści, pracując
nad serialem, korzystali z moich tłumaczeń prozy Sapkowskiego na angielski.
Często mawiamy w środowisku, że nasza praca powinna być tak dobra, by była
wręcz niewidzialna dla czytelnika. By ten nie zauważył, że ma do czynienia z
tłumaczeniem. Ale jednak czymś innym jest widoczność i docenienie naszej pracy
w ramach uznania praw autorskich.
Wiele osób uważa, że French nie ugra nic nawet w sądzie, a
tylko zmarnuje swój czas i pieniądze. Są jednak również i tacy, którzy uważają,
że uwzględnienie tłumacza w napisach należy się Davidowi z tytułu dysponowania
prawami autorskimi do utworu przełożonego przez niego na język angielski.
Netflix jednak uważa, że zarzuty Frencha są bezpodstawne, ponieważ umowa
została zawarta z właściwym autorem sagi (Andrzejem Sapkowskim) i tylko ona tak
naprawdę ich obowiązuje.
Jak donosi portal
Deadline,
Netflix zamierza podjąć bardzo kontrowersyjną decyzję. Streamingowy gigant
planuje wprowadzić wymóg posiadania kompletu szczepień przeciwko koronawirusowi
dla wszystkich pracowników z tzw. „Zone A” – czyli aktorów oraz wszystkich osób
mających z nimi styczność. Co ciekawe wymogi te mają obowiązywać tylko i
wyłącznie na terenie USA.
Netflix jest pierwszym graczem z Hollywood, który decyduje
się na podjęcie podobnych kroków. Zachowane zostaną oczywiście nieliczne wyjątki
dla osób, które z różnych przyczyn (zdrowotnych, religijnych itp.) nie mogły przyjąć
szczepionki.
Jeśli nie obejrzeliście jeszcze drugiego sezonu serialu „The
Mandalorian”, a macie zamiar, to może darujcie sobie tego ostatniego newsa, bo
zawiera odrobinę spoilerów (choć zapewne sam obrazek popsuje wam już
niespodziankę).
Mamy tu do czynienia z historią, która spokojnie mogłaby
pojawić się w scenariuszu jakiegoś filmu. Fan uniwersum Gwiezdnych wojen
postanowił poprawić nieco pracę speców od efektów specjalnych pracujących przy
serialu „The Mandalorian”. Chodzi konkretnie o twarz młodego Luke’a Skywalkera,
która pojawia się w jednym z ostatnich odcinków.
Co jednak najciekawsze, efekty pracy Shamooka – bo tak
nazywa się nasz bohater – są znacznie lepsze nod tego, co widzieliśmy w serialu.
Wideo opublikowane przez Shamooka szybko zdobyło ogromną popularność. Była ona
tak wielka, że sprawą zainteresowali się producenci z ILM/Lucasfilm i…
zdecydowali się zwerbować youtubera do swoich szeregów.
Shamook jednak dopiero niedawno poinformował o tym fakcie w swoich mediach społecznościowych:
Jak pewnie wiedziecie, kilka miesięcy temu dołączyłem do
ILM/Lucasfilm i nie miałem nawet czasu, żeby popracować nad nowymi filmami na
YouTube'a. Ale teraz już się urządziłem w nowej pracy, więc nowe rzeczy powinny
się pojawiać w miarę regularnie i nie co kilka miesięcy. Bawcie się dobrze!
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą