Leżysz na zimnym stole, mimo że jesteś w pełni świadomy, nie możesz się ruszyć. Prawdę mówiąc, to nawet nie czujesz specjalnej potrzeby robienia tego. Gdzieś z daleka dobiega cię głos lekarza, który lodowatym głosem stwierdza twój zgon. Jeszcze nie do końca w to wierzysz i jedyne, co ci zostało to cicha (jakże by inaczej!) nadzieja, że zdążysz się jeszcze obudzić, zanim wepchną cię do plastikowego worka i zamkną w lodówce. Wkrótce panika powoli zaczyna ustępować. Przestajesz się już bać.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą