Medyczne opowieści doktora Cornugona V
Mamy w gronie bojowniczym lekarzy. I to takich prawdziwych, szpitalnych. A weseli są to ludzie i czasami nasłuchują, co równie weseli pacjenci wygadują. W WC.
Moja dyżurka lekarska jest tak usytuowana, że po drugiej stronie korytarza, dokładnie naprzeciw drzwi (a więc odległość 2.5 metra) znajduje się WC pacjentów. Gdy jest więc cisza, chcąc nie chcąc słyszę odgłosy dochodzące z tego przybytku.
"Zdrowaś Marioooo, Łaskiś Peeeeełna, Pan z Tobą. Błogosłaaaaaaaawionaś Ty Między Niewiastami, i Błooooooogosławiony Owoc Żywota Twooooooooojego Jezus…."
* * * * *
"No malutki, postaraj się. No jeszcze ze dwie kropelki, no"
* * * * *
"A mówiłem Ci że ta kaszanka brzydko pachnie, mówiłem ci ku*wa, a ty nic ty pier**ny obżartuchu.."
(pacjent był sam w kiblu)
Ciężka dola serwisanta XX
KOZAK
·
27 czerwca 2005
45 048
12
41
Zrobiliście to! Po prostu zrobiliście. Oto XX odsłona ciężkiej doli serwisanta... TAA-DAAM!
Nie drukuje - znaczy działa
Dzwoni moja ulubiona pani z Działu X.
P(ani) - Drukarka się popsuła.
A(dmin) - Co się stało?
P - Drukuje puste kartki...
A - Ciekawe...
Z ciekawości (tylko i wyłącznie) poszedłem sprawdzić. Sprawdzam drukarkę na wszystkie możliwe sposoby, wszystko działa, więc mówię do pani:
A - Drukarka działa normalnie. Kiedy pani drukowała puste kartki?
P - W wordzie, w tym dokumencie.
Otwiera jakiś tam dokument, klika ikonkę drukuj i fiuuuuuu z drukarki wychodzi jedna kartka zadrukowana i kilka pustych...
Okres pierwszych komunii już za nami. Ale mamy opowieść ku przestrodze, która może kogoś uchronić od problemów w przyszłym roku...
Prolog.
Maj, jak wiadomo miesiącem komunij jest; mój znajomy (Jaśkiem zwany), oćcem będąc postanowił pociesze swej płci męskiej zafundować nietuzinkowy prezent komunijny, taki, który pamiętan będzie przez lata całe.
Wpadł na pomysł, iż zamiast roweru/komputera/DVD załatwi synkowi portret, a coby prezent niespodziewanką był, to wykonan miał być na podstawie zdjęcia brzdąca.
Akt I
W tem celu przyniósł zdjęcie ofiary do drink-baru, będącego zwyczajowym miejscem spotkań wszystkich wartościowych ludzi w mieście i zoczywszy tam miejscowego żula-poetoplastyka - dajmy na to Zenka - wręczył mu fotkę mściciela swego ośmioletniego z poleceniem, aby znalazł godnego artystę, gotowego unieść ciężar odpowiedzialności dziejowej przenosząc rysy fizjonomii chłopaka na papier.
Akt II
Zenek następnego dzionka wybrał się w miasto (a trzeba Wam wiedzieć, że na bocheńskim Rynku pomnik Kazimierza Wielkiego od lat stoi, fakt ten niebagatelne znaczenie mieć będzie w dalszej historyi) i obchodząc wszystkie sklepy, knajpy, galerie itp. pokazywał wszystkim zdjęcie Jaśkowego syna oznajmiając wszem i wobec z łzami w oczach:
- OTO SYN MÓJ, NIEŚLUBNY, ZAPOMNIANY, który cudem odnaleziony jest, a na którego ja, Zenek, o zapomogę was proszę!!
Akt III
Oczywistem jest, że Jaśka bez zwłoki poinformowano, co dzieciaka mu ubyło, bo ktoś inny oćcem się synka mieni.
Jaśko wpadł w szał okrutny, w stronę Rynku kroki swe gniewne skierował, a tam Zenka przydybawszy z miejsca zaszarżował, obić łobuzowi mordę za kidnaping chcąc.
W jednej sekundzie pojął Zenek ogrom swej niegodziwości, poczuł, iż może być to godzina jego ostatnia i że to nie przelewki, rzucił się więc w ucieczkę w ramiona króla chłopków, Wielkiego Kazka.
Wdrapał się na królewski postument i kamiennego władcę jak ostatnią deskę ratunku objąwszy gromkim głosem na cały gród z wysokości trzechmetrowej obwieścił:
- WYBACZTA MI LUDZISKA!! JA WSZYTKO JAK NA SPOWIEDZI WYZNAM!!
(tu wyjął był zza pazuchy rzeczone zdjęcie i paluchem wskazał na nie)
- TO NIE MÓJ SYN NIEŚLUBNY JEST, INO JAŚKA !!!
Epilog
Trzy tygodnie minęły, a Zenek nadal skrzętnie unika spotkania z Jaśkiem, Jaśko natomiast długo pociesze swej tłumaczył przy pomocy dat w kalendarzu, że zwanie go bękartem nieuprawnioną złośliwością jeno jest...
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą