Rodzynki (z) wykładowców - Liceoom
masakra
·
25 stycznia 2005
31 966
5
1
"Liceoom to zajefajna sprawa - po prostu beka nieziemska i akcje non stop. Ale normalnie psory, to bazy nie czają, jak się z nich nabijamy. Niektóre lekcje to normalnie melanż taki, że masakra..." - takich licealnych rodzynków u nas nie znajdziesz, bo przez gęste sito selekcji przechodzą tylko te najszlachetniejszych gatunków.
Skąd się biorą dzieci - Biologia
Zajęcia z biologii - coś o krzyżówkach genetycznych:
- Tomasz do tablicy i rozpisz nam tu, co otrzymamy po skrzyżowaniu krowy czarnej z krową białą...
Kolega podchodzi do tablicy, coś tam próbuje bazgrać, by po chwili z przerażeniem w oczach stwierdzić...
- Pani psor z taką krową to ja nie mogę...
Biologia:
- Pamiętajcie, że stosunek do stosunku przed stosunkiem musi być taki sam, jak stosunek do stosunku po stosunku!
Seminarium z bioli:Prowadzący:
- Oksytocyna steruje orgazmem
Któraś dziewczyna z sali:
Dziś poznamy kolesi, których można określić tylko jednym zwięzłym i krótkim słowem: jełopy. Trudno nazwać inaczej kolesia, który nie ma współczucia dla pieska swojej dziewczyny, czy też wylicza czas w pójściu do łóżka... Ale nie martwcie się. Damski rodzynek także się trafił...
Ex pokazuje mi zdjęcia ze swojej studniówki
- Widzisz, to Beata, opowiadałem ci o niej. Byliśmy wtedy razem.
- Byliście razem na tej studniówce?
- Przed nie, ale po już tak. Zerwaliśmy trzy tygodnie później, bo nie chciała ze mną wskoczyć do łóżka. Z tobą też bym zerwał, jakbyś mi się trzy tygodnie opierała.
* * * * *
Nie było go na zajęciach, więc zrobiłam mu ksero moich notatek i przyniosłam (nie prosił mnie wcale, chciałam mu ułatwić życie.)
On przegląda notatki i mówi:
- Nic nie mogę odczytać, strasznie bazgrzesz. Zadzwonię do Zośki, pójdziesz do niej i odbijesz jeszcze raz, ona ładniej pisze.
* * * * *
Jesteśmy w mieście, on szuka prezentu dla ojca. Robi się późno. Mówię więc do niego:
- Muszę wracać do domu. Nikogo nie ma, muszę wyjść z psem.
- Najwyżej się sfajda na podłogę, to pościerasz. Kobiety i tak wiele więcej nie robią, tylko ścierają podłogi.
* * * * *
Mój były uwielbiał wtrącać angielskie słówka do rozmowy. Okropnie mnie to denerwowało, bo się popisywał. Mówię do Niego:
- Nie musisz mówić "company", można powiedzieć "firma".
- No pewnie, mam się dostosować. Ty byś się może z angielskiego podciągnęła. Po żadnemu nie sprachasz, a się wymądrzasz. Jak tak mówię, to przynajmniej słyszą, że umiem.
Ja znam trzy języki biegle, o dwa więcej niż on.
* * * * *
Romantyczny wieczór w parku. Mówi do mnie:
- Masz piękne oczy.
- Podobam ci się?
- Powiedziałem, że masz ładne oczy, nie wystarczy ci?
* * * * *
Czasy szkolne, kolega bardzo zakochany w dziewczynie, nawet zadurzony. Zbliżają się wakacje, ona ma wyjechać na dłuższy czas, przed wyjazdem mówi do niego:
- To co zrywamy? Zrobimy sobie przerwę, bo wiesz... nie mogłabym Cię przecież zdradzać. Ale nie martw się, po wakacjach wrócimy do siebie, prawda?
* * * * *
Moja "ex" przy rozstaniu próbowała się tłumaczyć czemu nam nie wyszło:
- Bo wiesz ja cię kocham jak brata. - rozwałka totalna.
Drugi numer jaki wycięła, to kiedyś zadzwoniła do mnie, ale odezwała się automatyczna sekretarka (notabene z moim głosem). Przy pierwszej nadarzającej się okazji zostałem opierdzielony, że całą rozmowę telefoniczną się nie odzywałem. Na pytanie czy słyszała co mówiłem na początku tej rozmowy usłyszałem:
- Coś tam mówiłeś ale kto by cię słuchał.
* * * * *
Mam bardzo romantycznego narzeczonego. W zeszłym roku będąc w Trójmieście na krótkim urlopie jednego wieczoru postanowiłam zrobić miłą, romantyczną kolację.
Przygotowałam wszystko: kupiłam łososia, francuskie sery, wino itp. Zapaliłam świece. Siedzimy, jemy kolacje i nagle moje szczęście pyta:
- Kotku, a można już zapalić światło, bo nie widzę co jem.
* * * * *
Wczoraj spotkaliśmy kolesia. Był kinie z nową dziewczyną. laska poszła do kibelka i kumpel się go pyta od kiedy z nią jest, czy jest fajna i w ogóle, a kolega na to:
-Jest świetna. A między nami jest tak dobrze i tak zżyci jesteśmy, że możemy pierdzieć w swoim towarzystwie.
* * * * *
Mój mąż też jest bardzo romantyczny (chociaż dla mnie akurat to nie jest wada) i pierścionek zaręczynowy wręczył mi ze słowami, a raczej słowem:
- Masz!
Po moim ataku śmiechu stwierdził że on się pierwszy raz oświadcza i nie wie jak to się powinno robić.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą