Szukaj Pokaż menu

Wielka księga zabaw traumatycznych III

25 979  
5   40  
Klikaj nie pytaj...Czy wiecie jak sprawiedliwie podzielić się nabojami podczas wojny na proce? Czy wiecie co może młody elektryk? A czy w końcu wiecie ile jest okazji dla młodego pirotechnika? Dziecięca wyobraźnia jest niczym nieskrępowana. Więc popuszczamy wodze fantazji...

U mnie niestety tylko Mikołaj świecidełko (ze świeczką w środku) poszedł z dymem. Ale okazałem przytomny umysł, napełniłem pistolet na wodę i zacząłem gasić, zanim zajął się parapet. No i oczywiście paliłem zabawki nad świeczką. A z zabaw to może... Wspinanie się przy największym wietrze na starą, pordzewiałą, dziurawą, od dawna nieużywaną wieżę do ćwiczeń dla strażaków i kołysanie nią wraz z wiatrem. (wrażenia były niesamowite, przechylała się o kilka metrów, a spojrzenie w dół też było interesującym przeżyciem, gdyż w żadnym z pięter nie było więcej niż 1/6 podłogi!) 

by Mihau_nts

* * * * * 

My zimą robiliśmy kulki ze śniegu, robiliśmy mały otwór w środku, wlewaliśmy tam trochę benzyny, podpalaliśmy i rzucaliśmy w ściany. Efekt był niesamowity, jak taka rozbryzgująca się kulka motała płomyczki wszędzie do okoła. Raz taki płomyczek poleciał na głowę kolegi i trochę mu się czochradło zajęło. Ale wsadził łeb w zaspę i nie ucierpiał za bardzo.

by Micbea

* * * * *

Zabawy pirotechniczo-saperskie:

Wielka księga zabaw traumatycznych I

32 310  
6   91  
A kliknij go!Do stworzenia takiej księgi natchnęła mnie jedna z odpowiedzi pod którymś z artykułów na stronie głównej. Poniżej przytoczę ją w całości... Poszperałem po Internecie i założyłem swój wątek mający na celu opisanie najbardziej mocnych wrażeń z dzieciństwa. To co będziemy serwować przez kilka tygodni, to właśnie efekt mojej prośby. Na początek forum Internetowe. Aha i obiecany post, który mnie natchnął...

UWAGA! To co poniżej czytasz na własną odpowiedzialność...

A pamiętacie piłkarzyki. Takie na sprężynkach. Za piłkę robiła stalowa kulka z łożyska. Odkręciłem i zjadłem cała drużynę. Przemaszerowali zgodnie przez przewód pokarmowy - bez emocji i pośpiechu.

Zbudowałem w piwnicy samopał z anteny teleskopowej. (zafascynował mnie program o amerykańskich szpionach w Ojczyźnie Ludowej). Funkcjonował na kulki z łożyska i naboje do wstrzeliwania kołków. Zadziałał, owszem, ale  mama oraz sąsiadka straciły pół zawekowanych ogórków i takich tam.

by Darqus

Ja dorzuciłem coś od siebie

Wielka księga zabaw traumatycznych II - Zabawy z pastuchem elektrycznym

22 684  
4   28  
Nie bądź głąb, wejdź w głąb!Bo trzeba mieć fantazję dziadku :) A kto ma największą? Dzieciaki! Dzisiaj odpowiemy na pytania jak daliście sobie radę zrobić z wozu drabiniastego czołg, co sześciolatek zrobił gołej pani w kabinie na basenie oraz jak najszybciej zatrzymać uciekającego przestępcę.

Ja pamiętam, ze kumpel miał w ogródku mrówki i należało je wytępić. Były to czasy podstawówki i miało się różne genialne pomysły. Ponieważ nasz cały zapas nitro spaliliśmy na pobliskiej budowie, a wrzątku te zwierzątka się nie bały- to wymyśliliśmy że będziemy eksterminować je za pomocą saletry z cukrem. Kumpel mieszka na parterze, i do 2 kopców wsypaliśmy tak około po 5 litrów saletry (całe kieszonkowe z miesiąca i równocześnie podpaliliśmy. Płomienie sięgały w rezultacie do 2 piętra i oczywiście nieprzyjemności bo ktoś z sąsiadów wezwał straż pożarną.
Niestety mrówkom to nie zaszkodziło. Parę dni później, jak już pozwolili nam znowu "bawić" się razem to kumpel znalazł recepturę na domową wersję napalmu- bo ponoć to wpłynęłoby do struktur korytarzy w mrowisku i paliło by się bez tlenu. Niestety wszystko się skończyło na fazie testów- bo w naszym laboratorium (łazienka kumpla) wydarzył się wypadek- spaliła się pralka i przykopciły ścianki
2:0 dla mrówek

by Cinou

* * * * *

U dziadka pamiętam stała na półce taka mała ozdobna armatka... postanowiliśmy sprawdzić czy wystrzeli. Napchaliśmy ją siarką, saletrą, prochem z petard i bóg jeden wie czym jeszcze. Jako nabój posłużył nam słusznych rozmiarów gwóźdź. Ponieważ była zima i piździało cały eksperyment przeprowadzaliśmy na klatce w bloku. Lont odpalony, działo wycelowane w namalowaną tarcze na ścianie i czekamy... Nagle drzwi koło naszego celu się otwierają i wychodzi sąsiad dziadka... W tym momencie słychać huk, dym poszedł z lufy naszej kolubryny, a w tarczy ładnie w polu za 7 punktów widać było pięknie wbity na łądne 3 cm gwóźdź... Sąsiada minęło o kilka centymetrów, mało zawału nie dostał, a stał zszokowany przy tej ścianie kilka minut. Dziadek kombinerkami gwoździa ze ściiany wyciagał, a armatkę niestety schował mimo iż testy przeszła pomyślnie...

by Al_Coholic 

* * * * * 

Stał sobie wóz z dyszlem na podwórku, a że świeżo po Czterech Pancernych kuzynostwo moje zauważyło jego niesamowite podobieństwo do Rudego 102 i wymalowali napis i numer na obu bokach wozu. Cała wieś miała rotfla z wujasa, jak na pole jechał.


Stał sobie ów Rudy dumnie na podwórku z kamieniami pod kołami i kusił. Jeden z kuzynków (Janek) stanął dumnie na wozie, drugi (Grigori) stał za nim z CKM-em (kij od wideł) i strzelał do Niemców (kury), a ja jako Gustlik miałem ładować działo pociskami (głównie kamienie). Najbliżej leżały kamienie pod kołami... Rudy ruszył. Zatrzymał się dyszlem na frontowej ścianie domu, Janek wleciał do domu przez okno, Grigori skoczył o tyczce na CKMie i zatrzymał się nad oknem, Gustlik głównie uciekał...

by Bigdaddy

* * * * * 

Młodsza siostra- weszła do łazienki, zatkała wszystkie otwory w umywalce, puściła wodę. Rodzice patrzą, woda w łazience po kostki. Siostra chciała sobie popływać-tak mówiła.

by Crishaq

* * * * * 

Mieliśmy kuchnię węglową i rodzice gotowali akurat bigos w takim większym garze. Wpadłem na pomysł by wrzucić do ognia "ślepaka". Finał taki, że w bigosie wylądowały żarzące się węgle z kuchni.

by Carlosjfr

* * * * * 

Najbardziej porąbaną akcją z mojej młodości był wyczyn na obozie harcerskim. Sławek wybacz!!! Byliśmy drużyną zgraną, ale jak to się czasem zdarza i nam się trafił ten jeden co go lubiliśmy (a jakże) inaczej. Znalazłszy pewnego dnia w lesie wielkiego żuka jelonka postanowiliśmy zafundować żuczkowi nowe mieszkanko. Złapaliśmy kolesia ściągnęli gatki i wepchnęliśmy mu tego żuka do kiszki. Trochę było z tym kłopotu bo delikwent nie miał równie entuzjastycznego podejścia do pomysłu jak my, ale przy pomocy patyka udało się. Zrobiliśmy to chyba dobrze (czytaj głęboko) bo resztę dnia kolega spędził na próbach pozbycia się niechcianego sublokatora.
A skoro przy obozie jestem, równie kretyńskim pomysłem było podpiłowanie poręczy, które służyły jako pomoc do zachowania właściwej pozycji w obozowej latrynie, którą nota bene stanowił własnoręcznie przez nas wykopany dół. Pomysł okazał się trafionym już przy pierwszym delikwencie co to musiał... Po wnikliwym śledztwie druha komendanta zakończyłem obóz przedterminowo. W domu zebrałem od starego podsumowanie kreatywnej działalności obozowej i na tym zakończyła się moja przygoda z harcerstwem.

Wybaczcie ze jeszcze zawrócę wam głowę ale z wątka kiblowego przypomniało mi się coś jeszcze co niezbicie świadczy o naszym szczeniackim geniuszu inżynierskim. Na pętli tramwajowej przy parku stała swego czasu sławojka czyli po prostu kibel - drewniana konstrukcja z dziurą w środku. Nam udało się włożyć od tyłu (poniżej deski z dziurą) zwykła dechę tak że tworzyła się tzw. dźwignia prosta. Cześć dechy tkwiła w kiblu część wystawała na zewnątrz. Zabawa polegała na odczekaniu aż ktoś wejdzie za potrzebą, a następnie na gwałtownym naskoczeniu na wystający koniec deski. Dzwignia działała zawsze niezawodnie. W ten prosty sposób dostarczaliśmy korzystającym dodatkowej niezwykłej atrakcji w postaci klapsika w pupcie. Nasza radość była oczywiście tym większa jeśli to był klapsik brązowy (słuchaliśmy co leci) i im bardziej delikwent wył z przerażenia, wściekłości i bólu (jeśli dzwignia zawadziła o jaja). A zdarzało się że co bardziej zacietrzewieni gonili nas po krzakach z gaciami w rękach co oczywiście dawało pełnię ukontentowania.

by Pmd

* * * * * 

Były i przypadki kiedy musiała mnie mama wozić na pogotowie. Kiedyś znalazłam ziarno fasoli i (nie wiem do dzisiaj dlaczego) wsadziłam je sobie w nos, ale na tyle głęboko, że nie mogłam go wyjąć. Na początku nic się nie działo, ale na drugi dzień kiedy pod wpływem ciepła i wilgoci ziarenko zaczęło rosnąć nie było już tak miło. Nos mi spuchł podobno straszliwie i dostawałam szału z bólu.

by Szklanka

* * * * * 

Kiedyś 3 minuty przed emisją ostatniego odcinka "Ośmiornicy" (taki włoski kryminał o mafii etc.) wyłączyliśmy głównym wyłącznikiem prąd w całej klatce sąsiedniego bloku i zamknęliśmy skrzynkę na kłódkę. Z daleka podziwialiśmy kilka latarek pędzących i uwijających się po klatce.

by Qqror 

* * * * * 

Mając wiosenek z 5 czy 6 chodziło się z kumplami z przedszkola na basen. Basen był tak czyściutki że można było w nim znaleźć kilogramowe podgrzybki. Toteż każdy z nas koniecznie łaził pod zimny prysznic choć nie lubił. Basen był tak badziewny, że nie było prysznicy damskich i męskich, tylko jakieś tam niby kabiny, więc często zerkaliśmy na różne eksponaty. Pewnego razu kumple powiedzieli żebym podlazł do myjącej się panienki i o coś spytał. Byłem dość potulny i jakoś za często robiłem to co kumple chcieli. Podlazłem, panienka zaczęła wrzeszczeć, odwróciła się plecami i starała zasłonić co wystawało. 
- Czy może mi pani umyć plecy?
- A pocałuj mnie w dupę gnojku!
No właśnie... mówiłem że byłem potulny i robiłem co każą? 

Innego razu, gdzieś w tym samym wieku, zrobiliśmy obławę na najładniejszą dziewczynkę w klasie żeby ją zgwa... ekhm pocałować. W końcu przyparliśmy biedaczkę do muru, kumpel już się nachylał żeby dać cmokasa w policzek, aż wpadłem na zajebisty pomysł i gościa popchnąłem. Do tej pory nie wiem jak to się stało ...

.. koleś ugryzł ją w oko... miała limo przez tydzień

by Mihau_nts 

* * * * * 

Ja z pomocą młodszego kuzyna (byłem mózgiem, on odwalał brudną robotę) podpiąłem do siedziska w sławojce u cioci na wsi elektryczny pastuch z pobliskiego pastwiska. Uziemienie szło na drugi półdupek.
Trafiło na ciocię... nigdy wcześniej tak szybko nie skończyła.

Dziecięciem będąc umyśliłem sobie z kolegą zabawę w Indian - twarze pomalowaliśmy w barwy bojowe farbą olejną. Babcia mi potem ryjaka rozpuszczalnikiem myła.

Bawiąc się w policjanta i złodzieja - po wielu nieudanych próbach zatrzymania kryminalisty (kolegi) uciekającego na motorze (tj. rowerze) za pomocą szlabanu (kija) ująłem go wsadzając szlaban w przednie koło. Nadzwyczaj skuteczna metoda.

by KoX
4
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Wielka księga zabaw traumatycznych I
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Typowe matki w akcji - jak tu ich nie kochać?
Przejdź do artykułu Autentyki LXXII - Baba z jajami
Przejdź do artykułu Perfidny trolling komputerowy
Przejdź do artykułu Wszystko co o świecie wie każde dziecko
Przejdź do artykułu Liczniki i kokpity w samochodach, które wyprzedziły swoje czasy
Przejdź do artykułu Rodzynki (z) wykładowców V
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Autentyki LXXI - Jak zostać fajfusem?

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą