Szukaj Pokaż menu

Kozak w warszawskim zoo wszedł do wybiegu niedźwiedzia. Żeby go pogłaskać

100 187  
247   71  
Żeby dobrze się bawić trzeba mieć fantazję i trochę odwagi, czasem pojawia się też kapka alkoholu i znajomy, który podpuści "Stary, widzisz tego niedźwiedzia? Na pewno go nie pogłaskasz"

14 starych zdjęć, które udowadniają, że dzieci zawsze były niewinne

78 631  
406   43  
Podobno każdy z nas rodzi się dobry. Dopiero to, co dzieje się później ma na nas wpływ. Dzieci potrafią cieszyć się z małych rzeczy, są ciekawe świata i lubią go odkrywać. Wystarczy tylko spojrzeć, by dojść do wniosku, że jako dorośli możemy się od nich jeszcze wiele nauczyć.

#1. Chłopiec z austriackiego sierocińca cieszy się z nowych butów, które dostał od Czerwonego Krzyża po II Wojnie Światowej (1946)

1

Mniej znane fakty z pierwszego filmu "Mad Max" z 1979 roku

83 781  
381   38  
Po 30 latach przerwy do kin powraca jeden z naszych ulubionych bohaterów epoki VHS-ów. Jeszcze dobrze nie opadł kurz rozsypany przez driftujące po postapokaliptycznych pustyniach szroty, a już teraz śmiało możemy powiedzieć, że oto mamy do czynienia z najlepszym powrotem w historii kina akcji.

Zanim jednak wybierzecie się do kina na „Fury Road', przypomnijcie sobie pierwszy z filmów o Szalonym Maksie i zagryźcie ten seans takim oto soczystym deserem.

Inspirujące trupy z pogotowia

Widzicie tego faceta z kamerą na zdjęciu poniżej? To George Miller – reżyser wszystkich części „Mad Maxa”. Zanim zasiadł za kamerą, był on pracownikiem pogotowia. Podczas swojej kariery miał do czynienia z naprawdę paskudnymi wypadkami, rozczłonkowanymi trupami i ciężko rannymi ofiarami.


Miller nie tylko oswoił się z tym widokiem, ale i znalazł w swej pracy sporo inspiracji. W 1971 roku poznał Byrona Kennedy'ego – amatorskiego filmowca o bardzo podobnych zainteresowaniach. Panowie wspólnie nakręcili niskobudżetowy film „Violence in the Cinema, Part 1”, który podbił serca spragnionych ociekającego testosteronem, brutalnego kina.
Miller zachęcony tym małym sukcesem zapragnął kontynuować swoją przygodę z kamerą – tym razem chciał, aby jego kolejna produkcja miała miejsce w postapokaliptycznej przyszłości. Zatrudniony do pracy przy tym projekcie scenarzysta wpadł na pomysł przemycenia do fabuły wyraźnych odniesień do panującego w Australii… kryzysu naftowego.

Pierwszy „Mad Max” miał śmiesznie mały budżet

Aby zebrać kasę na ten projekt, Miller i Kennedy musieli zakasać rękawy i zabrać się do roboty. Obaj panowie przez bite trzy miesiące praktycznie nie wysiadali z karetki. Widząc zapał dwójki młodych „filmowców”, z pomocą przyszli też ich przyjaciele. Ostatecznie udało się zebrać ok. 400 tysięcy dolców. Aż trudno uwierzyć, że wchodzący właśnie do kina czwarty „Mad Max” ma budżet 375 razy większy niż pierwowzór z 1979 roku.

https://joemonster.org/images/vad/img_33071/760c1206e249abf80f40763bb12d8491.gif

Aby zaoszczędzić nieco na statystach i rekwizytach, Millerowi udało się namówić członków australijskich gangów motocyklowych do występu w „Mad Maxie”. Niegłupi to pomysł – tacy „aktorzy” stawili się na planie wraz ze swymi potężnymi motocyklami i pasującymi do filmowego klimatu ubraniami.


Gibson dostał tę robotę, bo wyglądał jak zmaltretowany menel

Jak wiadomo, „Mad Max” był drzwiami do kariery dla Mela „Gardzę Żydami” Gibsona. Aktor ten miał wówczas za sobą tylko jedną większą rolę. Na castingu stawił się wyłącznie jako towarzysz swego kumpla – Steve Bisleya, który to starał się o angaż do filmu. Tak się akurat złożyło, że noc wcześniej Mel niemiłosiernie się napruł i będąc już solidnie „znieczulonym” wdał się w awanturę z trzema równie pijanymi zakapiorami. W rezultacie wyszedł z tej zadymy ze spuchniętym nosem, złamaną szczęką i licznymi sińcami. Pożałowania godny wygląd aktora bardzo przypadł do gustu ekipie filmowej. Zaproponowano mu główną rolę, dość krótko tłumacząc tę zaskakująca decyzję - „Potrzebujemy do tego filmu prawdziwych dziwolągów!”.


Z racji na mikroskopijny budżet, trzeba było mocno kombinować. W filmie jedynie Gibson i Bisley, dla którego również znalazło się miejsce w obsadzie, nosili kurtki i spodnie wykonane z prawdziwej skóry. Reszta aktorów paradowała we wdziankach ze sztucznego materiału skóropodobnego.

Skąd to nazwisko?

Max Rockatansky – prawda, że brzmi to jakoś tak „polsko”? Zanim jednak zaczniecie puszyć się z dumy, musimy sprowadzić was na ziemię. Nazwisko Maxa nawiązuje do pana, co to się zwał Karl von Rokitansky. Był to austriacki lekarz o czeskim pochodzeniu. Miller, który jak już wiecie wyjątkową inspirację czerpał z krwi, flaków i rozbebeszonych ludzkich organów, najwyraźniej uznał, że bohater jego filmu powinien przywoływać na myśl faceta, co to zasłynął z tego, że w czasie swej kariery przeprowadził 30 tysięcy sekcji zwłok...


W pierwszych zwiastunach… nie było Gibsona

Mel Gibson nie był jeszcze znanym aktorem, więc zwiastun pierwszego „Mad Maxa” nie skupiał się na eksponowaniu jego osoby, a na pokazaniu jak największej ilości scen akcji i samochodowych kraks.
Kiedy film trafił do amerykańskich dystrybutorów, ci nie mogli znieść australijskiego akcentu, jakim posługiwali się aktorzy. Rozwiązanie było tylko jedno - „Mad Max” został w całości zdubbingowany.


W Nowej Zelandii nie chciano Maxa

Film pewnie i trafiłby do nowozelandzkich kin, gdyby nie scena, w której bohater grany przez Steve'a Bisleya zostaje żywcem spalony w swoim samochodzie. Ten makabryczny epizod bezpośrednio nawiązywał do prawdziwego zajścia, w którym grupa gangsterów w taki właśnie sposób zlikwidowała jednego ze swoich wrogów. Ban na „Mad Maxa” zdjęty został dopiero w 1983 roku, kiedy to wielki sukces odniosła druga część filmu.


Jeszcze dłużej na możliwość zobaczenia tej produkcji czekać musieli Szwedzi. Tam również okrutna scena wzburzyła obrońców moralności, którzy aż do 2005 roku nie dopuszczali, aby „Mad Max” zagościł na szwedzkich ekranach.

Czym rozbija się Szalony Max?

W całym filmie zniszczonych zostaje 14 samochodów. Jako że budżet był dramatycznie niski, wszystkie auta musiały zostać efektownie „skasowane” za pierwszym podejściem.
Sam Max był posiadaczem Forda Falcona z 1973 roku (w filmie ochrzczono go mianem V8 Interceptor). Wóz został wizualnie zmodyfikowany przez członków ekipy.


Po premierze usiłowano auto sprzedać, jednak nikt nie palił się do jego zakupu. Ostatecznie samochodem zaopiekował się Murray Smith – jeden z obecnych na planie mechaników. Niestety, po kilku latach musiał on z bólem serca sprzedać swoją pamiątkową brykę. Nabywcą okazał się… George Miller, który właśnie przymierzał się do nakręcenia drugiej części „Mad Maxa”!

Źródła: 1, 2, 3
381
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu 14 starych zdjęć, które udowadniają, że dzieci zawsze były niewinne
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Jak radzono sobie z efektami specjalnymi przed epoką komputerów II
Przejdź do artykułu Polska oczami Rosjanina
Przejdź do artykułu Jak powstawał "Terminator"
Przejdź do artykułu 15 najdziwniejszych rzeczy, jakie barmani usłyszeli w pracy
Przejdź do artykułu Prawdziwe rany, zwichnięcia i złamania, które możemy podziwiać w znanych filmach
Przejdź do artykułu Najbardziej januszowe teksty, jakie pracownicy słyszeli w sklepie II
Przejdź do artykułu Płetwonurkowie z Kambodży nurkują w kompletnych ciemnościach likwidując pozostałości po wojnach
Przejdź do artykułu Przypałowe początki filmowych herosów

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą